Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#64813

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odrobinę o różnych standardach obsługi klienta w sklepach.

W pobliżu mojego miejsca zamieszkania znajdują się dwa markety (paręnaście metrów różnicy) - dyskont z owadem w nazwie i sklep z białym kwiatkiem. Ze względów oszczędnościowych robię zakupy głównie w tym pierwszym, jednak czasem zdarza się, że w dyskoncie odrzuca mi kartę (co około cztery razy), a bank twierdzi, że to wina przeciążenia terminali płatniczych. Co dziwne pieniędzy nie można też wybrać z bankomatu przed dyskontem (to obszerny materiał na inną historię), a nie zawsze mam odpowiednią ilość gotówki - wtedy kasjerzy (którzy mnie już w większości znają) z uśmiechem, a przynajmniej uprzejmie stornują cały rachunek lub zmieniają formę płatności.

Gdy z jakiegoś powodu nie mogę pójść do dyskontu, odwiedzam kwiatkowy sklep. Nie zdarzyła mi się wizyta bez jakiegoś problemu. Jakąś praktyką jest podwójne naliczanie produktów - nic drogiego, ot, dwa koncentraty zamiast jednego albo trzy zapalniczki zamiast dwóch. Ze zwrotem tego zawsze są cyrki - osoba obsługująca kasę nabiera wody w usta, mówi, że musi iść po kierownika, wstaje od kasy, biega po sklepie w poszukiwaniu kogoś, kto może wycofać coś na kasie, ja czekam 15 minut, w końcu kasjerka robi to sama i z wyrzutem daje mi moje upragnione 2 złote. Że jak mała kwota to za piątym razem nie będzie chciało mi się czekać i zrezygnuję? Notoryczna pomyłka? Nie wiem. Hitem było, gdy parę plasterków szynki w promocji (jakaś mielonka, nic ciężkiego) ważyło prawie pół kilograma - niestety zauważyłam dopiero w domu. Nie chodziłabym tam, gdyby nie to, że coś trzeba jeść (choćby to był makaron trzy razy droższy niż w dyskoncie).

Parę razy natomiast byłam świadkiem, gdy ktoś przede mną miał problem z płatnościami. To kasjerka się drze (nie prosi) o drobne, to zaznaczy złą płatność i musi coś klikać (zła), ogólnie cyrk.
Moja ulubiona historia wydarzyła się w listopadzie - pewien starszy pan usiłował zapłacić za produkty warte nieco ponad 10 złotych kartą, jednak źle wpisał PIN.

(K)asjerka: No i co karty używa, jak PIN-u nie zna?
(P)an: Przepraszam, proszę o użycie drugiej karty, tym razem zbliżeniowo.
(K): Wymyśla, 12 złotych kartą płacić będzie! Gotówka!
(P): Nie mam przy sobie takiej ilości, proszę o płatność kartą.
(K): Wymyślate to takie...
10 sekund później
(K): NO I TERMINAL MI ZAWIESIŁ.

Klika coś przez parę minut, macha terminalem i mamrocze niezbyt przyjemne słowa pod nosem.
W końcu mówi
(K): Wyciąga z torby produkty, skasuję na nowo, płatność tylko gotówką.
(P): Nie mam gotówki, proszę o kontakt z kierownikiem sklepu.
(K): KIEROWNIKA NIE MA.

Po chwili zwabiony krzykami z jakiegoś zaplecza wyłonił się kasjer (kierownik? nie wiem, nie miał plakietki) ze słowami

(K2): Kasiu, nie denerwuj się, nie warto, idź na zaplecze...
i obsłużył w końcu (P), informując, że możliwość złożenia skargi jest tylko listownie do centrali i "życząc miłego dnia" wyraził nadzieję, że "wrócimy do sklepu ponownie". To był pierwszy raz, gdy słyszałam, by po odejściu od kasy klient otrzymał jakieś pożegnanie. Na ogół na uprzejme "do widzenia" otrzymuje się tylko łypnięcie. Czas? Pół godziny, jeśli nie więcej. Jedna kasa otwarta na cały sklep, kolejka na metry, część klientów odłożyła zakupy i wyszła.

Może tylko mój biały kwiatek ma problemy z podejściem do klienta, ale bardzo zniechęcili mnie do tej sieci. Bo po co mam tam chodzić, skoro za ten sam produkt płacę więcej niż w dyskoncie, a traktują mnie jak jakiegoś śmiecia?

sklepy

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 402 (480)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…