Tatuś.
Przez moje szczenięce lata był prężnym filarem podstawowej komórki społecznej, z zadań rodzicielskich wywiązywał się jak należy, normalna rodzina 2+2. Przyszedł jednak taki moment że rodzice się rozeszli, bywa i tak.
Po rozwodzie zostałem z bratem przy matce, ojciec zaczął być rodzicem dochodzącym ale i w tej roli spisywał się bez zarzutu, kontakt z synami utrzymywał, z byłą żoną relacje miał dobre i tak by to sobie pewnie trwało, gdyby ojciec nie stwierdził że coś musi w swoim życiu zmienić. Zmienił diametralnie.
Jak miałem 13 lat, wyemigrował z nową partnerką do kraju nieograniczonych możliwości, wielkich karier, mleka i miodu, oczywiście, do Stanów. Jak wyjechał tak słuch o nim zaginął, nie dzwonił, nie pisał, w żaden inny sposób nie dawał znaku życia. Przestał utrzymywać jakikolwiek kontakt nie tylko ze mną i bratem ale nawet z własnymi rodzicami. Ponieważ światek Polonii wcale taki duży nie jest, jakieś tam wieści o nim dochodziły do Polski, głównie o kolejnych dzieciach które mu się rodziły ale sam nigdy znaku życia nie dał.
18 urodziny, matura, studia, pierwsza praca, ślub, w końcu własne dzieci, wszystko to odbywało się bez nawet wirtualnego udziału szanownego rodziciela. Często się zastanawiałem jak można ot tak zerwać kontakt z własnymi dziećmi, a mając swoje, stało się to dla mnie niezrozumiałe jeszcze bardziej. No ale nic to, jego życie, jego wybory.
I oto po 25 latach milczenia stał się cud, tatuś przypomniał sobie o potomkach zostawionych w Polsce i postanowił dać znać że żyje i dalej pragnie wypełniać swoje rodzicielskie obowiązki.
Właśnie dostałem od ojca zaproszenie do znajomych na facebooku :)
Przez moje szczenięce lata był prężnym filarem podstawowej komórki społecznej, z zadań rodzicielskich wywiązywał się jak należy, normalna rodzina 2+2. Przyszedł jednak taki moment że rodzice się rozeszli, bywa i tak.
Po rozwodzie zostałem z bratem przy matce, ojciec zaczął być rodzicem dochodzącym ale i w tej roli spisywał się bez zarzutu, kontakt z synami utrzymywał, z byłą żoną relacje miał dobre i tak by to sobie pewnie trwało, gdyby ojciec nie stwierdził że coś musi w swoim życiu zmienić. Zmienił diametralnie.
Jak miałem 13 lat, wyemigrował z nową partnerką do kraju nieograniczonych możliwości, wielkich karier, mleka i miodu, oczywiście, do Stanów. Jak wyjechał tak słuch o nim zaginął, nie dzwonił, nie pisał, w żaden inny sposób nie dawał znaku życia. Przestał utrzymywać jakikolwiek kontakt nie tylko ze mną i bratem ale nawet z własnymi rodzicami. Ponieważ światek Polonii wcale taki duży nie jest, jakieś tam wieści o nim dochodziły do Polski, głównie o kolejnych dzieciach które mu się rodziły ale sam nigdy znaku życia nie dał.
18 urodziny, matura, studia, pierwsza praca, ślub, w końcu własne dzieci, wszystko to odbywało się bez nawet wirtualnego udziału szanownego rodziciela. Często się zastanawiałem jak można ot tak zerwać kontakt z własnymi dziećmi, a mając swoje, stało się to dla mnie niezrozumiałe jeszcze bardziej. No ale nic to, jego życie, jego wybory.
I oto po 25 latach milczenia stał się cud, tatuś przypomniał sobie o potomkach zostawionych w Polsce i postanowił dać znać że żyje i dalej pragnie wypełniać swoje rodzicielskie obowiązki.
Właśnie dostałem od ojca zaproszenie do znajomych na facebooku :)
Ocena:
896
(964)
Komentarze