Historia opowiedziana przez kolegę. Będzie o tym jak się współpracuje z chińskimi firmami.
Z góry przepraszam za niecenzuralne (chyba) słowo ale jest kluczowe dla historii.
Kolega pracował w firmie produkującej pewien sprzęt. Tenże sprzęt potrzebował części, m.in. elektroniki, która zamawiana była w Chinach.
Trafiło się zamówienie publiczne na większą ilość. Jak to w zamówieniach - trzeba spełniać wszystkie normy, regulacje i standardy, a wszystko musi być potwierdzone papierem.
Była też do spełnienia norma, nazwijmy ją ISO-1234. Żeby sprzęt ją spełniał, wszystkie jego części też musiały być zgodne z ISO-1234. Tylko, czy chińska elektronika spełnia? Rozmowa mailowa z dostawcą wyglądała tak:
- Czy wasz sprzęt spełnia normę ISO-1234?
- Tak, oczywiście spełniamy.
- A przyślecie potwierdzenie na papierze?
- Oczywiście, już wysyłamy.
Po tygodniu czy dwóch przyszedł list z ładnie wydrukowanym potwierdzeniem zgodności z normą ISO-1234.
Hmm... coś za łatwo poszło. No i na pierwszy rzut oka widać, że chińskie części raczej tej normy nie spełniają. Chodziło o odporność na temperaturę, wilgotność itp.
Czyżby byli tak bezczelni, że podpisali byle co? Sprawdźmy. Kolega wysłał do chińczyków kolejne zapytanie o normę:
- Czy wasz sprzęt spełnia normę D.UPA?
- Tak, oczywiście spełniamy normę D.UPA.
- A przyślecie nam to na papierze?
- Jasne, już wysyłamy.
I rzeczywiście. Po kilku dniach przyszedł list z eleganckim potwierdzeniem, że urządzenia spełniają normę D.UPA.
Zamówienie zostało zrealizowane. W końcu nie było przeszkód. Wszystkie części spełniały normę ISO-1234 i był na to papier. A przy okazji były to jedyne urządzenia, zgodne z tajemniczą normą D.UPA.
Z góry przepraszam za niecenzuralne (chyba) słowo ale jest kluczowe dla historii.
Kolega pracował w firmie produkującej pewien sprzęt. Tenże sprzęt potrzebował części, m.in. elektroniki, która zamawiana była w Chinach.
Trafiło się zamówienie publiczne na większą ilość. Jak to w zamówieniach - trzeba spełniać wszystkie normy, regulacje i standardy, a wszystko musi być potwierdzone papierem.
Była też do spełnienia norma, nazwijmy ją ISO-1234. Żeby sprzęt ją spełniał, wszystkie jego części też musiały być zgodne z ISO-1234. Tylko, czy chińska elektronika spełnia? Rozmowa mailowa z dostawcą wyglądała tak:
- Czy wasz sprzęt spełnia normę ISO-1234?
- Tak, oczywiście spełniamy.
- A przyślecie potwierdzenie na papierze?
- Oczywiście, już wysyłamy.
Po tygodniu czy dwóch przyszedł list z ładnie wydrukowanym potwierdzeniem zgodności z normą ISO-1234.
Hmm... coś za łatwo poszło. No i na pierwszy rzut oka widać, że chińskie części raczej tej normy nie spełniają. Chodziło o odporność na temperaturę, wilgotność itp.
Czyżby byli tak bezczelni, że podpisali byle co? Sprawdźmy. Kolega wysłał do chińczyków kolejne zapytanie o normę:
- Czy wasz sprzęt spełnia normę D.UPA?
- Tak, oczywiście spełniamy normę D.UPA.
- A przyślecie nam to na papierze?
- Jasne, już wysyłamy.
I rzeczywiście. Po kilku dniach przyszedł list z eleganckim potwierdzeniem, że urządzenia spełniają normę D.UPA.
Zamówienie zostało zrealizowane. W końcu nie było przeszkód. Wszystkie części spełniały normę ISO-1234 i był na to papier. A przy okazji były to jedyne urządzenia, zgodne z tajemniczą normą D.UPA.
biznes z chińczykami
Ocena:
789
(845)
Komentarze