Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65601

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Przedstawiam Wam opowieść, zainspirowaną samymi czeluściami piekieł, czyli portalem piekielni.pl ]:->

Dodałam wczoraj historię, w której przyznałam się do uprawiania pewnego rodzaju sportu, który nie ma nic wspólnego z siedzeniem na kanapie i wcinaniem chipsów :)

Jak zapewne wiecie, w Internecie od pewnego czasu (a w realnym świecie od zarania dziejów) panuje nagonka na piekielnych grubasów, którzy swą egzystencją psują estetykę i harmonię świata idealnego.
Czy to prawda, czy nie - nie mi osądzać.
Przyjmijmy zatem, że w dzisiejszych, tolerancyjnych, ugodowych i łaskawych czasach, kiedy to za zabicie kilkudziesięciu osób dostaje się 21 lat więzienia, nikt raczej nie myśli o tym, by tych wszystkich słoni, grubych świń, wieprzy, krówsk, pontonów, salcesonów, sumo (…) rozstrzeliwać.

Jaka jest zatem najlepsza kara za psucie krajobrazu? Dieta + ćwiczenia.

Czas zatem przyznać się, że mam aktualnie nadwagę. Niewielką. Zostały mi jakieś 3 kg do uzyskania wagi prawidłowej. Walczę. Natomiast jeszcze rok temu byłam na granicy otyłości.

Jako mistrzyni zła, wykorzystywałam swe gabaryty do zajmowania czterech miejsc w autobusach, podstępnego pozowania na drugim planie do nadmorskich zdjęć (kto by nie chciał mieć zdjęcia z wielorybem?), wyrywania kebabów z rąk zdezorientowanych ludzi… długo by wymieniać.

Przyszedł jednak czas, gdy dostałam po łbie od Narzeczonego (tak, tak, jest ślepy, głuchy, ma 69 lat, dwa ostatnie zęby i płacę Mu za bycie u mego boku), bo zgubiłam ostatnie majtki, do najbliższego sklepu ze spadochronami mamy jakieś 200 km, a zawieszenie w aucie siada…

Ku przerażeniu sąsiadów zaczęłam uprawiać sport. Ten, wymieniony wcześniej + trochę ćwiczeń „stacjonarnych” i dołożyłam do tego dietę, która polegała między innymi na:
- wyeliminowaniu słodyczy i alkoholu,
- niejedzeniu na noc,
- ograniczeniu żarcia wszelakiego.

I tutaj przechodzimy do piekielności właściwej.
Cały świat pragnął, żebym schudła. Dopingowali mnie takimi oto słowami:
- „ze mną się nie napijesz?”,
- „jak nie spróbujesz mojego ciasta, to się obrażę”,
- „ej, gruba świnio, gdzie zgubiłaś narty?”,
- „ziemia się trzęsie”,
(nad jeziorem - bardzo lubię pływać)
- „czy ten pomost się nie zarwie?”,
- „bomba jak w Hiroszimie”.
I najgorętsze, z wczoraj, cytaty z komentarzy:
- „I jeszcze to pretensjonalne "uprawiam nordic walking"... Weź nie rozśmieszaj ludzi, zwyczajnie spacerujesz licząc że magicznie zginą zbędne kilogramy :))))”,
- „Nordic Walking? Podejrzewam że masz mniej niż 30 lat na karku, i jesteś na tyle leniwa że zamiast pobiegać wolisz poudawać że twoje spacery to jakiś sport wyczynowy.”.

Istotnie, nienawidzę biegać. Zawsze i wszędzie byłam w tym sporcie na szarym końcu, a to nie motywuje. Nie mówię, że nie próbowałam. Po prostu po każdym treningu (1700 m) myślałam, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej.

Czy sport to zdrowie? Powiem Wam, że przy większych gabarytach trzeba mieć do tego żelazne nerwy. Inaczej można doświadczyć niesamowitego smutku i poniżenia. Ponieważ wszystkie inwektywy, których użyłam powyżej, może i są żartobliwe, ale każdą jedną usłyszałam pod swoim adresem w przeszłości… łącznie z „majtkowym” spadochronem i ślepym chłopakiem.

Warto wziąć się za siebie! Bo jedyną zaletą bycia grubym jest to, że wszystkie koty przychodzą spać Ci na kolanach, bo jesteś najbardziej miękki w okolicy.

Aktualnie ważę 67 kg, przy wzroście 162 cm. Ostatnie „grube” inwektywy usłyszałam tydzień temu. Że "jakbym wyglądała tak jak ty, to bym z domu nie wychodziła", albo „jak się siedzi z chipsami przed telewizorem, to tak się wygląda”. Nie Kochani, ja nie mam telewizora. Za to rzuciłam za siebie 15 kg słoniny i nie tęsknię.

Pozdrawiam wytrwałych :)

Skomentuj (150) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 696 (964)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…