Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65690

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
O tym, dlaczego trzeci rok w akademiku był ostatnim.

Różne historie krążą o akademikach i jako niewinne dziewiętnastoletnie pacholę byłem przerażony perspektywą mieszkania w jednym z nich. Niesłusznie.

Trafiłem do dwupokojowego segmentu. Trzy osoby na pokój, w sumie sześciu chłopa. Ale, co ważne, byli to ludzie przyzwoici. W tym składzie spędziliśmy dwa lata, potem się wykruszył. U mnie w pokoju zmienił się jeden chłopak, a w drugim zamieszkały dziewczyny, w tym jedna z pierwszego roku.

Nowy chłopak w tydzień wyrobił naszą roczną normę imprez. Ale to nie było aż takim problemem. Mniejszych bądź większych spięć było sporo i skończyło się na tym, że coraz częściej spędzałem noc poza akademikiem, ze znajomymi, z którymi zacząłem się układać w sprawie wspólnego wynajmu mieszkania.

W pamięci wyryły mi się szczególnie dwa wydarzenia.

Piątek.
Noc spędzona u znajomych, wracam szczęśliwy z zajęć do akademika. Wchodzę do pokoju i co widzę? Na pierwszy rzut oka nic szczególnego. Na moim łóżku nie ma pościeli, na łóżku drugiego chłopaka (jeszcze z poprzedniego składu) nie ma materaca, za to jest obcy gość. Imprezowicza nie ma. W kuchni siedzi właściciel łóżka z obcym gościem i jedna z dziewczyn (też niezłe ziółko, o którym za chwilę). Jacyś tacy podenerwowani, uspokajają mnie, mówią, że pościel uratowali. Ja zdziwiony, o co, do diabła, chodzi?

Otóż dna poprzedniego imprezowicz sprowadził sobie kolegę, tego właśnie obcego gościa. Popili sobie piwa, zapalili trawkę. Gość się źle poczuł, więc zaproponowano mu moje łóżko, a imprezowicz poszedł dalej w tango. Mieszanka alkoholu z trawką musiała być naprawdę piorunująca, bo gość nie dość, że obrzygał, to jeszcze obszczał (!!!) mój materac. Zniknął nim usłyszałem całą historię, bo byłoby nieprzyjemnie. Imprezowicz był na swoje szczęście dość obrotnym człowiekiem i jakimś cudem skołował mi inny materac.

Akcja druga, niedziela, w poniedziałek mam egzamin ustny. Tym razem piekielna była wspomniana wyżej dziewczyna.
Weekend spędziłem ze znajomymi i całe szczęście. Wracam do akademika, wysiadam z windy na swoim piętrze i co widzę?

Kałużę.

Podążam tropem wody aż do swojego pokoju, drzwi otwarte, na środku współlokator imprezowicz z mopem, a dookoła gustowne jeziorko.

W sobotę była ostra impreza zorganizowana przez najmłodszą z dziewczyn. Pozostałe dwie nie mogły nic na nią poradzić. Imprezowicze jakoś tak zapchali kibel, że ten zaczął wyrzucać z siebie wodę (wybaczcie, nie znam się na tajemnicach instalacji sanitarnych). W związku z tym towarzystwo się zwinęło wraz z organizatorką. Dziewczyny zachowały się o tyle przytomnie, że pozatykały szpary pod drzwiami do swojego pokoju i następnego dnia miały praktycznie sucho. Mój gagatek nie byłby sobą, gdyby nie zabalował z towarzystwem w efekcie czego padł pijany na łóżko niczym się nie przejmując. Skutek był jaki był. Sprawczyni bałaganu była obrażona, że ktoś każe jej wracać i posprzątać.

Jeśli myślicie, że to był szczyt, to się grubo mylicie. Pod koniec grudnia wykruszył się drugi współlokator i w jego zastępstwo dostaliśmy Mongoła. Na początku wydawał się przyzwoitym cichym chłopakiem. Po dwóch miesiącach, jak się oswoił, pokazał swoje prawdziwe oblicze i przebił wszystko to, co dotąd widziałem. Ale o tym kiedy indziej.

Akademik

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 398 (468)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…