Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66433

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Udało mi się znaleźć pracę. Nie jest to praca marzeń, ale nie mam tendencji do wybrzydzania, a warunki i przełożeni wydają się być w porządku, więc od dwóch tygodni uczestniczę w (trwającym łącznie 3 tygodnie) szkoleniu.

Moje miasto nie jest metropolią, ofert pracy jak na lekarstwo, a bezrobocie niestety nie spada. W związku z tym oprócz mnie na szkoleniu jest 8 innych osób i właśnie o tychże osobach będzie moja historia.
Jako wyjaśnienie dodam, że w naszej dziewięcioosobowej grupce tylko 2 panie są po 30-stce i posiadają już swoje rodziny, w tym dzieci. Pozostałe osoby (łącznie ze mną) to studenci chcący dorobić przez wakacje, a jak będzie się dało połączyć grafik ze studiami w październiku, to będziemy zainteresowani przedłużeniem współpracy.

1. Pierwszy dzień szkolenia, dużo uśmiechów, zapoznawanie się z innymi uczestnikami szkolenia i kadrą, sympatyczna atmosfera. Do momentu, aż rozmowa z główną (P)rzełożoną zeszła na temat ustalania grafiku. Zaczęło się od niewinnego pytania 'co porabiacie w wolnym czasie?', na które prawie zapieniła się jedna z uczestniczek szkolenia, nazwijmy ją (B).

(B): Ja to mam małe dziecko, dlatego sobie nie wyobrażam przychodzenia do pracy przed 10 rano. A wychodzić muszę najpóźniej o 16, bo do 16:30 jest czynny żłobek, a ja muszę zdążyć przecież syna odebrać.
(P): Rozumiem, ale przecież na rozmowie wstępnej zostałaś poinformowana, że praca jest w systemie zmianowym, są również zmiany od 15 do 21 wieczorem. Poproszę cię później o zapisanie preferencji, w jakich godzinach możesz pracować, ale pomyśl również o tym, czy będziesz mogła zorganizować od czasu do czasu zastępstwo przy opiece nad dzieckiem. A czemu możesz pracować dopiero od 10 rano? Żłobki są otwierane dużo wcześniej.
(B): Ja nie mam możliwości zorganizowania żadnego zastępstwa, nie ma mi kto z dzieckiem zostać! A poza tym nie będę dzieciaka zwlekać z łóżka o 6 nad ranem, bo mały jest, musi się wysypiać przecież!

W międzyczasie (B) rzucała jeszcze uwagami na temat dyskryminacji matek na rynku pracy i tego, że nie będzie spędzała calutkich dni w pracy, bo przecież dziecko potrzebuje obecności matki w domu.
Moje wrażenia z tej sytuacji? Cóż, może młoda i głupia jestem jeszcze, ale na rozmowie kwalifikacyjnej mieliśmy naprawdę dokładnie wyjaśniony system zmian, a skoro (B) się na to zgodziła, to kompletnie nie rozumiałam jej późniejszych pretensji.

2. Szkolenie wygląda tak, że codziennie jest prowadzone przez innego trenera, który wyjaśnia nam 'swoją' działkę i przekazuje nam wiedzę z zakresu, za który jest odpowiedzialny. Na wstępie zostaliśmy poinformowani, że przerwy planowe są co 2 godziny, ale do toalety można wychodzić bez wcześniejszego zapytania. Dodatkowo w trakcie szkolenia można jeść, więc jeśli ktoś zgłodnieje nie musi prosić o pozwolenie, ani wychodzić z sali. Jednym słowem, luzik.

(B) wraz z drugą 'panią po 30-stce' miauczą o przerwę praktycznie co godzinę. Obydwie nie palą, jeść przy ludziach się nie wstydzą, ale przerwę chcą koniecznie TERAZ, bo im potrzebna. To nic, że reszta grupy robi notatki, a one przeszkadzają. Oczywiście do zawodzeń o przerwę dochodzą anegdotki o ich dzieciach, a nawet o działkach, gęsiach i innych pasjonujących sprawach, którymi koniecznie chcą się podzielić. W związku z tym szkolenie się opóźnia. Pod koniec każdego dnia wywiązuje się mniej więcej taka dyskusja między (T)renerem, a (B) i jej koleżanką:

(B): Czy moglibyśmy dzisiaj skończyć szkolenie wcześniej? Tak z pół godzinki chociaż, bo i tak się już sporo dziś nauczyliśmy...
(T): Ale zostało nam do przerobienia jeszcze sporo materiału, jutro już nie będzie powtórki, bo będziecie mieć szkolenie z innego działu. Możemy nie robić przerwy, to może uda nam się nadgonić i puszczę was parę minut wcześniej.
(B): Ale jak 'nie robić przerwy'? Przerwa musi być, odpocząć trzeba chociaż chwilę, kawę wypić.
(T): Kawę możecie wypić tutaj. Im dłużej rozmawiamy o przerwie, tym mniej mamy na nią czasu, więc wróćmy do tematu.
(B): O jeeeeezu, ile można się uczyć...

Swoją drogą, nikt poza tymi dwiema paniami tak o przerwę nie walczył. Materiał trudny, branża coś w rodzaju doradztwa medycznego, odpowiedzialność spora, więc większości zależało, żeby naprawdę dobrze zrozumieć nasze obowiązki, a nie tylko odbębnić i iść do domu.

3. Mój faworyt.
Drugiego dnia szkolenia, czyli już po spotkaniu z kierowniczką, na którym powiedziane było że umowę o pracę można dostać po miesiącu pracy, (B) i jej koleżaneczka podczas przerwy zaciekle o czymś dyskutują, zaaferowane jakby w totka wygrały. Zaciekawiona pytam, o czym rozmawiają:

(B): A bo my tu z Kasią dobry plan mamy! Przepracujemy ten miesiąc, ja dzieciaka do matki zawiozę, żebym nie musiała ze zmianami kombinować, Kasi mąż niedługo na urlop idzie, to jej maluchów będzie pilnował, więc też dyspozycyjna będzie i jak już dostaniemy umowę na czas nieokreślony, to od razu na chorobowe idziemy. A co! Minimum trzy miesiące przesiedzimy, niech nam płaci firma, jak taka bogata i tyle ludzi zatrudnia. A jak się będzie dało, to i dłużej się pobyczymy na zwolnieniu, ja i tak nie mam zamiaru tu pracować, ze staruchami i inwalidami się użerać codziennie, to nie na moje nerwy jest!

Generalnie nie wiedziałam jak zareagować i w momencie pożałowałam, że wdałam się w dyskusję i to na własne życzenie. Prawnikiem nie jestem, pojęcia nie mam czy na umowie na czas nieokreślony taki manewr jest w ogóle możliwy, ale porządnie mnie ich podejście rozzłościło. Nie dość, że przeszkadzają przyuczać się do pracy osobom którym zależy, to jeszcze nie mają oporów przed mówieniem praktycznie obcej osobie o planach okradania firmy nie tylko z pieniędzy, ale i z czasu, jaki im poświęca. A w dodatku wystawiają piękne świadectwo innym mamom, które poszukują pracy i są odprawiane z kwitkiem.
Mam nadzieję, że pracy nie dostaną, bo na ostatni dzień szkolenia zaplanowany jest test, który ma sprawdzać, czego się nauczyliśmy i czy można nam powierzyć obowiązki. Dlatego też każdy pilnie robi notatki i zadaje tysiące pytań, by jak najlepiej się przygotować nie tylko do testu, ale i do pracy. Każdy poza Szanownymi Mamusiami...

praca

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 623 (705)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…