Od czwartku do rejestracji dobija się kobieta, że ona koniecznie chce do pani doktor X, bo taka znana, że ją koleżanki polecają, że siódmy cud świata i w ogóle to w weekendy pani doktor ludzi wskrzesza. Ponieważ terminów nie było poza dzisiejszymi, została umówiona na godzinę ósmą (wchodziłaby pierwsza). Pani się zgodziła.
Nie przeszkadzało jej to dzwonić od czwartku co około ~2h z pytaniem, czy nie zwolniły się wolne terminy, bo ona koniecznie musi do tej lekarki. Przychodnia czynna od 8-20, a kobieta z diabelską regularnością wydzwaniała codziennie z tym samym pytaniem. Mimo że przy rejestracji została poinformowana, że gdyby termin się zwolnił, to zadzwonimy sami.
Przychodzi dziś uśmiechnięta, uśmiechnięta wchodzi do gabinetu i po kilkunastu sekundach wybiega. I krzyczy na całą poczekalnię, że ją okropnie okłamaliśmy, że ona nas pozwie i NFZ naśle, BO JAK TO TAK MOŻNA.
Co nie pasowało pani? Uznała, że lekarka na wózku inwalidzkim nie jest odpowiednią osobą, która mogłaby ją badać. Pani doktor pracuje w naszej przychodni jako diabetolog.
Nie przeszkadzało jej to dzwonić od czwartku co około ~2h z pytaniem, czy nie zwolniły się wolne terminy, bo ona koniecznie musi do tej lekarki. Przychodnia czynna od 8-20, a kobieta z diabelską regularnością wydzwaniała codziennie z tym samym pytaniem. Mimo że przy rejestracji została poinformowana, że gdyby termin się zwolnił, to zadzwonimy sami.
Przychodzi dziś uśmiechnięta, uśmiechnięta wchodzi do gabinetu i po kilkunastu sekundach wybiega. I krzyczy na całą poczekalnię, że ją okropnie okłamaliśmy, że ona nas pozwie i NFZ naśle, BO JAK TO TAK MOŻNA.
Co nie pasowało pani? Uznała, że lekarka na wózku inwalidzkim nie jest odpowiednią osobą, która mogłaby ją badać. Pani doktor pracuje w naszej przychodni jako diabetolog.
piekielni pacjenci
Ocena:
560
(584)
Komentarze