Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67575

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Większość mojej rodziny to normalni ludzie, ale kolejny epizod związany z moim kuzynostwem natchnął mnie do napisania czegoś tutaj.

Mój wujek i jego najbliższa rodzina daaawno daaawno temu mieli naprawdę dobrą sytuację finansową. Posiadali dochodowy sklep, który sami prowadzili, poza tym dość spory teren rolny, z którego również były zyski. Jedyny szkopuł w tym że ani wujek ani jego żona nie byli twórcami tego sukcesu - sklep, ziemia, szklarnie zostały przejęte po rodzicach/teściach(szczegółów nie znam).

Dopóki wyżej wymienieni żyli, to jakoś to wszystko hulało, ale jak im się zmarło, to interesy zaczęły podupadać. Pole i szklarnie zarosły, bo nikt o nie nie dbał. Sklep miał dość specyficzny asortyment, na który popyt zwyczajnie spadał przez lata, a nikomu nie przyszło do głowy żeby zmienić branżę.

I tak po latach moje wujostwo stanęło na skraju bankructwa. Nie była to ciekawa sytuacja, 5 osobowa rodzina utrzymywała się jedynie z pracy fizycznej mojego kuzyna, nikłych dochodów ze sklepu, oraz renty, którą otrzymywała babcia (babcia też w międzyczasie odeszła z tego świata, uszczuplając i tak już wątłe przychody).

Wujek od lat był bezrobotny (w tych świetlanych czasach gdy pieniądze się walały po domu najzwyczajniej w świecie nie robił nic, spędzał całe dnie przed telewizorem i tak już mu zostało), a pech chciał, że zachorował na raka. Zero ubezpieczenia, do tego żadnych oszczędności, ani perspektyw na zarobienie. Nie znam szczegółów formalnych związanych z działaniem NFZtu (tudzież kasy chorych, rzecz działa się lata temu, ja byłem szczylem i nie interesowały mnie takie sprawy), w każdym razie żeby w ogóle rozpocząć leczenie należało wpłacić gdzieś kwoty idące w tysiące złotych.

Tutaj z pomocą przyszła moja rodzina - moi rodzice mieli odłożone pieniądze, sytuacja niewesoła - pomogli. Wujek z ciotką zarzekali się, że jak już wszystko się unormuje to oddadzą całą kwotę co do złotówki.

Wujkowi niestety się zmarło. Ciotka z dwójką dzieci postanowiła sprzedać ziemię i dom jednorodzinny. Dostali za to naprawdę sporo pieniędzy i zamieszkali w kamienicy, której właścicielką jest moja babcia. I tutaj zaczęły się piekielności.

Mieszkanie, które ciotka przejęła było w dobrym stanie (część pomieszczeń dość świeżo po remoncie), ale najwidoczniej nie wystarczająco dobrym dla ciotki. Remonty generalne i regularne dowożenie materiałów PRYWATNĄ TAKSÓWKĄ! Wynajęty taksiarz - facet trafił w totka. Pracowałem wtedy jako ochroniarz w markecie budowlanym, sam widziałem jak złotówa przyjeżdża z rodzinką po materiały. Tą samą taksówką wozili się dosłownie wszędzie. Bogactwo pełną gębą, podobno kuzyn bywał tak hojny, że potrafił przehulać 800 pln w jedną noc, min. fundując obcym ludziom taksówki. Oczywiście o spłacie tego co moi rodzice pożyczyli nie było mowy, ale na nowe kino domowe już starczyło. Na piwo i papierosy też zawsze jakieś pieniądze się znalazły.

Jak łatwo się domyślić, po jakimś czasie takiego życia fundusze znowu się skończyły. Czynsz czynszem, ale gdy odcięto gaz i prąd, to życie stało się niewesołe. W trakcie tego całego cyrku sklep też został sprzedany, za ok. 1/3 tego co dostali za dom (sklep był położony w naprawdę dobrej lokalizacji). Oczywiście pieniądze cały czas gdzieś wsiąkały, zatrudnienia nikt tam nie miał, stąd też i dochodów nie było. Zaczęło się żebranie u mojej babci, płacze, lamenty, prośby o pożyczki (których nikt nigdy nie spłaci), namawianie na kredyty itp.

Babcia pewnego razu pękła i dała się namówić na wzięcie niewielkiego kredytu. Oczywiście miał być spłacony co do złotówki :P Spłacone zostały 2 raty, następnie przyjęto argumentacje "przecież nie mam z czego oddać". Następnie, jakby tego było mało, wzięli za zniszczenie tego co się jeszcze dało zniszczyć.

W kamienicy jest sklep spożywczo-monopolowy. Sklep przez poprzednie kilkanaście lat był wynajmowany jednej osobie, która potrafiła się z niego utrzymać i nigdy nie miała problemu z płaceniem czynszu. Rodzinka wymyśliła że przejmie ten biznes, oczywiście wszelkie należności będą opłacane, biznes się będzie kręcił i wszystko się ułoży.

Babcia z bólem, bo z bólem ale zgodziła się na to, wymówiła wynajem i oddała przybytek piekielnej rodzince. W pół roku zrujnowali sklep, którego się nie da zrujnować - świetne położenie, w okolicy mnóstwo amatorów trunków, do tego imprezy plenerowe odbywające się nieopodal, ściągające do sklepu tłumy żądne piwa. Tylko jak to ma działać, jeśli towar do sklepu kupuje się w innym SKLEPIE detalicznie i zwozi do magazynu TAKSÓWKĄ? Zarabiając GROSZE (o ile zarabiali cokolwiek) przy takiej operacji... Po paru miesiącach wtrąciła się skarbówka (czegoś tam nie płacono), sklep zamknięto, komornik pozajmował część wyposażenia.

Natomiast ostatnio przeszli samych siebie - zaczęli domagać się od mojej babci i mojego taty (współwłaściciela kamienicy) zwrotów kosztów za remonty których sami, z własnej woli dokonali w mieszkaniu. Argumentując to tym, że wyremontowane mieszkanie zwiększa wartość kamienicy i to była inwestycja(pomijam fakt, iż na początku zarzekali się niczym pan Ryszard "wszystko na nasz koszt", a czynszu i tak nie płacą).

Mój ojciec ma zdecydowanie mniej cierpliwości, zresztą babcia też już miała dość. Poszli ze sprawą do prawnika, ażeby wiedzieć czy od prawnej strony faktycznie cokolwiek się piekielnym należy. Oczywiście nic im się nie należało w takiej sytuacji, o czym zostali poinformowani.

W tym momencie dowiedzieliśmy się że skoro latamy do prawników w takich sprawach, to "nie jesteśmy już rodziną". Padały niecenzuralne słowa, oraz przelano dużo negatywnych emocji. Pomimo iż rodziną nie jesteśmy, to nie przeszkadza im żerować na babci. Oprócz cyrku z mieszkaniem i kredytami brali się już też za sprzedawanie działki, która do nich nie należy, oczywiście nic nie wskórali. Prąd podłączyli sobie na lewo (co wywołało kolejną falę kłótni i do dziś są niepocieszeni, bo babcia jakoś ściąga od nich te należności), ogrzewania ani gazu nie mają( zimą musi być tam przytulnie :P), czynszu nie płacą. Sytuacja jest tak beznadziejna, że obecnie jednym ze źródeł dochodu jest... sprzedawanie butelek po piwie...

Plotki jak to plotki rozchodzą się szybko, piekielni nie są zbytnio szanowani w kamienicy. Najbardziej żal mi kuzynki, bo wszystkie te historie działy się na jej oczach przez cały okres dorastania. Dawno jej nie widziałem, ale wątpię aby w takim środowisku wyrosła na normalną, fajną osobę.

rodzina finanse pieniądze brak_wyobraźni

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 341 (385)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…