Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#67958

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niezwykle „dyskretna” zbrodnia z warszawskiego tramwaju.

Sytuacja z dzisiejszego dnia, coś koło godziny 14. Razem z chłopakiem wsiedliśmy do tramwaju linii 33. Pojazd prawie pusty, tylko gdzieś z tyłu jakiś śpiący facet, na którego nie zwróciłam większej uwagi i kilkoro dziadków zmierzających w stronę centrum.

Wybraliśmy jedno z tych miejsc, gdzie siedziska zwrócone są do siebie frontem, a przy oknie tworzy się tak jakby półka. Położyłam tam swoją torebkę (taką z przekręcanym zapięciem, które trzeba odpiąć, żeby dostać się do zamka błyskawicznego), ale że nie lubię zostawiać rzeczy samopas – rączki torebki miałam cały czas wokół nadgarstka. I tak sobie zmierzaliśmy do celu, ciesząc się klimatyzowanym pojazdem, a ludzi z przystanku na przystanek przybywało.

Na którymś postoju kątem oka zauważyłam na szybie za sobą rękę. Pomyślałam tylko, że jakieś dziecko postanowiło rozpłaszczyć się na oknie, co czasem się zdarza. Ale kilka chwil po tym zatrzymał się przy nas facet, który do tej pory spał na tyle składu i oparł rękę o ramę. Odruchowo pomyślałam, że chce okno otworzyć i zerknęłam w górę dziwiąc się, że nie zauważyłam do tej pory lufciku.

Nie zdążyłam nadziwić się poczynaniom faceta, gdy ten bez skrępowania sięgną po moją torebkę i próbuje odkręcić zapięcie! Po sekundzie szoku, jak łapę faceta odtrącam, mój chłopak podnosi się i gościa odpycha i dopiero wtedy wraca mi zdolność mówienia – fakt, że niezbyt kulturalna, ale ciężko o zdrowy rozsądek, kiedy właśnie ktoś tak bezczelnie próbuje cię okraść:

- Co pan, k***a, odp***a?! To moja rzecz!

Odruchowo przycisnęłam do siebie torebkę, a facet pijackim bełkotem coś odpowiada. Warknęłam tylko coś w stylu „Tak, jasne. Proszę stąd odejść!”. A owszem, odszedł – dwa kroki, żeby usiąść zaraz za mną! Miałam ochotę tłuc barana własnym sandałkiem po tej zachlanej łepetynie!

Tramwaj pełen ludzi i każdy jakoś tak nagle zapatrzył się w okno lub podłogę, zero reakcji. A jakby gość był trzeźwy i próbował nawiać z moja torebką? Albo jakby był agresywny? Czy wtedy podłoga byłaby równie ciekawa?

Dopiero po jakiś dwóch minutach ludzie zaczęli podnosić wzrok i przyglądać się nam. Głównie z oburzeniem, bo klęłam dalej pod nosem, a tramwajem jechało pełno rodziców z małymi dziećmi. No jaki ja zły przykład daję!

Bilans ogólny: jedna wnerwiona Kryśka, stado oburzonych rodziców i „smooth criminal” roku. Ale torebka uratowana (jupi!).

Wnioski na przyszłość: Kląć w obecności dzieci nie wolno, ale próbować kraść i promować alkoholowy tryb życia jak najbardziej! A torebkę na pewno będę do końca swoich dni trzymała jak najbliżej siebie.

Tylko dlaczego uważamy, że jeśli sprawa nie dotyczy nas bezpośrednio, to możemy udawać, że nic się nie dzieje? Dlaczego dajemy przyzwolenie na takie zachowania?

tramwaj; warszawa; ludzie

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (125)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…