Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68045

przez ~wariatuncia ·
| Do ulubionych
Było o szpitalach? Było. A było o szpitalach dla nerwowo i psychicznie chorych? No to będzie!

Taak, mam za sobą pobyt w takim to właśnie miłym ośrodku wypoczynkowym. Choroba psychiczna niestety nie wybiera i może dopaść każdego. Ale nie o tym będzie, a o piekielnych zaniedbaniach, głównie kwestii bezpieczeństwa.

Na oddziale, na którym byłam, pacjenci byli przeróżni. Od nieszkodliwych, mamroczących do siebie staruszek, po ludzi przypiętych pasami z ciężką schizofrenią. No i depresje. A jak to w depresji niestety bywa, także i ludzie z myślami samobójczymi... Ale nic to, przecież szpital zapewni nam "bezpieczeństwo"!

Oddział składał się z parteru i piętra. Na parterze byli ludzie ciężko chorzy i na obserwacji, po paru dniach trafiało się na piętro. Gdzie, generalnie, panowała samowolka i nikt nikogo nie pilnował... Oczywiście ze względów "bezpieczeństwa" zabierano nam ładowarki i paski od spodni, ale co widniało na ścianach? A piękne tablice korkowe, z zachęcająco wbitymi w nie pinezkami!
Nikt się nawet nie dowiedział, że jednej z pacjentek udało się taką pinezką pociąć.

Prysznic damski i męski znajdowały się w jednym pomieszczeniu, oddzielone drzwiami bez zamków - "bezpieczeństwo". I tak, mimo że kobiety nie mogły wchodzić na sale męskie i odwrotnie, kąpać się razem już mogliśmy, bo nikt nas nie pilnował...

Zdarzył się gwałt - nikt się bliżej nie zainteresował. Zdarzyła się para, która delikatnie mówiąc, poczuła do siebie miętę, i uprawiała swobodny seks bez zabezpieczenia. Facet z problemami, kobieta ciężko chora, nie do końca zdająca sobie sprawę z tego, co się wokół niej dzieje. Ktoś się zainteresował, dowiedział? A gdzie tam.

"Opieka" psychologa. Na jednej z wizyt zaczęłam snuć opowieść o pewnym traumatycznym wydarzeniu z przeszłości, pani przerwała mi po paru minutach w pół zdania i powiedziała, że dokończymy rozmowę innym razem. Po czym wyszła do pielęgniarek na kawę, gdzie radośnie opowiadała o swoim niedawnym urlopie, zajadając ze smakiem ciasteczka.
Rozmowy dokończyć nie chciałam. Nie mogła zrozumieć, dlaczego...
(nie, ta pani nie potrzebowała przerwy w pracy - byłam pierwszą osobą, której miała "pomóc")

"Terapia zajęciowa". Pomieszczenie do naszej dyspozycji, gdzie mogliśmy robić, co chcieliśmy - szydełkować, decoupage, książki, gazety, druty, robienie biżuterii... teoretycznie pod opieką terapeutki. Teoretycznie, bo pani terapeutka przeważnie piła kawkę w kuchni, paliła papieroska na zewnątrz albo plotkowała z pielęgniarkami. Wiecie - bezpieczeństwo przede wszystkim!
Nie wiem, może i jestem przewrażliwiona, ale czy zostawilibyście w pomieszczeniu panią, która mówi na przykład, że dzisiaj w nocy nas wszystkich zgwałci albo że będzie nas golić? Z nożyczkami, ostrymi drutami i szydełkami?
Taką panią można zostawić w spokoju, bo nie przeszkadza personelowi - ale już kobietę, która wstaje do pielęgniarek i mówi, że się boi spać, trzeba przypiąć pasami. "Bezpieczeństwo". Sama widziałam, jakie miała potem żywe rany na nogach, od za ciasnych ucisków...

"Opieka" nad ciężko chorymi. Kogo obchodzi, że pan przypięty pasami ma niezmienionego, śmierdzącego pampersa, albo że nikt nie pofatygował się go umyć? Nie raz słyszałam teksty do starszych pań "Boże, a ty znowu nalałaś??".

Gdyby nie to, że trafiłam na cudownego lekarza i spotkałam parę naprawdę kochanych, chętnych do pomocy pielęgniarek, straciłabym całkowicie wiarę w ludzkość.

A piekielny personel zapewniam - wariaci też swój rozum mają i doskonale zdają sobie sprawę z tego, co się wokół nich dzieje! Bo mam wrażenie, że nie wszystkie pracujące tam osoby o tym pamiętały...

słuzba_zdrowia szpital szpital_psychiatryczny

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 573 (653)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…