Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68692

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Koleżanka z pracy dostała nowe przezwisko - Head hunter

Na początek słów kilka celem wyjaśnienia i wstępu - zdarza się, że klient wymaga od nas usługi od A do Z, od wyboru rozwiązań poprzez testy, wdrożenie na szkoleniach skończywszy, czasami dochodzi do tego przeprowadzenie w imieniu klienta rekrutacji / pozyskanie pracownika - i z takim przypadkiem mieliśmy do czynienia.

Wdrażane rozwiązanie dotyczyło w lwiej części zespołu który pracował w trybie 24/7/365 w 3 ośmiogodzinnych zamianach. Właśnie dla tego zespołu koleżanka miała znaleźć 2 osoby we współpracy z facetem piastującym stanowisko dyrektora i szefa w/w zespołu. Na jej nieszczęście facet być może nieświadomie był miłośnikiem prawa Green'a (Wszystko jest możliwe pod warunkiem, że nie wiesz o czym mówisz), oraz zasady Wayler'a (Nie ma rzeczy niemożliwych dla kogoś, kto nie musi ich zrobić sam), co niestety szło w parze z dużą dawką odrealnienia i nieświadomości.
Na początek facet poszedł w niezłe techno w wymaganiach co do przyszłego pracownika.

Magister (w ostateczności inżynier) informatyki (albo pokrewnych) po studiach dziennych na renomowanej uczelni publicznej (bo na tych prywatnych i to jeszcze zaocznie to się za pieniądze nie za wiedzę oceny wystawia) z przynajmniej 3 letnim doświadczeniem na podobnym stanowisku w pokrewnej branży, z własnym samochodem (bo takiego łatwiej awaryjnie do firmy ściągnąć), najlepiej bezdzietny kawaler (bo taki nie ma problemów z pracą w święta) i parę jeszcze innych kwiatków - brakowało tylko jeszcze wymagań co do stanu uzębienia i konieczności aryjskich rysów - na szczęście udało się koleżance trochę te wymogi utemperować, a przynajmniej cześć wymagań przeszła do "mile widziane".
Po przeprowadzeniu wstępnego odsiewu przyszedł czas na rozmowę z udziałem przyszłego przełożonego (co istotne do tej pory nie wiemy jakim szanowny Pan Dyrektor dysponuje budżetem na wynagrodzenie) i tu się zaczęły cyrki w postaci brutalnego spotkania oczekiwań z rzeczywistością. Przy pytaniach kandydatów okazało się, że firma nie ma nic do zaoferowania:

- w momencie jak facet słyszał oczekiwania finansowe zmieniał kolor na czerwono-fioletowy
- pytanie o pakiety socjalne - brak
- pytanie o dodatki za pracę w święta - brak
- pytanie o dodatki za pracę w nocy - ustawowe minimum
- pytanie o system premiowy - brak

Kilka osób wyszło w trakcie rozmowy robiąc zarzuty zmarnowania ich czasu, przy kilku kandydatach Pan dyrektor przerywał stwierdzając np., że kandydat ze swoimi wymaganiami jest niepoważny bo w Polsce 2500 brutto jest bardzo dobrą pensją (facet oczekiwał ponad 3 razy tyle - i przy swoim doświadczeniu wcale nie przesadzał).
Na koleżankę poszła skarga, że przysyła swoich znajomych i specjalnie nie przedstawia kandydatów z realnymi oczekiwaniami.

Po konsultacjach do klienta poszła propozycja, żeby "trochę" ograniczyć te wymagania - odpowiedź - próbujemy zatuszować brak kompetencji, a on nie będzie ani niedouczonych głupków, ani roszczeniowych bananowych chłopców zatrudniał.

Na chwilę obecną negocjację przejął "miłościwie nam panujący" (Dyrektor departamentu) i czekamy na wyniki. Etap pozyskiwania pracownika trwa w chwili obecnej już dłużej niż cała reszta razem wzięta.

P.S
Szkolenia też raczej kiepsko idą bo obecni pracownicy klienta nie są chętni do podpisania lojalki.

Praca

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 297 (317)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…