Szłam do koleżanki na urodziny, po drodze wstąpiłam do kwiaciarni po kwiatek. Wiedziałam dokładnie, co chcę, kumpela najbardziej lubi róże, wiem też, że jest z zasady minimalistką, więc nie przepada za przesadnie ozdobionymi bukietami.
Wybrałam więc ładną, pojedynczą różę, poprosiłam o "jakąś wstążeczkę i nic więcej". Kwiaciarka zniknęła na zapleczu, myślałam, że tam ma wybór szerszy niż wstążeczki jak na ślub i "ostatnie pożegnanie". Przewiązywanie trwało coś długo, w końcu zapytałam, czy już jest gotowe, bo jeżeli nie, to wychodzę. Pani wyleciała w ciągu kilku sekund, niosąc konstrukcję, która mogłaby robić za wiechę na nowo wybudowanym budynku. Róża zginęła wśród natłoku ozdobnych liści, jakichś wywijanych słomek, rafii i ogromniastej kokardy. I pani mi śpiewa:
- Trzydzieści pięć złotych.
- Ile?
- Trzydzieści pięć.
- Proszę pani, róża kosztuje dziesięć złotych, kawałek wstążki to koszt maksymalnie dwóch złotych. Ja chciałam tylko kwiat i wstążeczkę, nic więcej. Nie ze mną te numery. To coś, to może pani sobie zachować, może jakiś naiwniak kupi. Do widzenia.
I wyszłam, ścigana krzykami, że jak to i że za towar się płaci. Cóż, płaci się też za usługę, a ta pani myślała, że zarobi sobie trochę więcej. Co tam, że wbrew życzeniu klienta!
To zupełnie tak, jakbym poszła do fryzjera, zażyczyła sobie skrócenia o 2 cm i farbowania na blond, a wyszła z czerwonym irokezem.
Wybrałam więc ładną, pojedynczą różę, poprosiłam o "jakąś wstążeczkę i nic więcej". Kwiaciarka zniknęła na zapleczu, myślałam, że tam ma wybór szerszy niż wstążeczki jak na ślub i "ostatnie pożegnanie". Przewiązywanie trwało coś długo, w końcu zapytałam, czy już jest gotowe, bo jeżeli nie, to wychodzę. Pani wyleciała w ciągu kilku sekund, niosąc konstrukcję, która mogłaby robić za wiechę na nowo wybudowanym budynku. Róża zginęła wśród natłoku ozdobnych liści, jakichś wywijanych słomek, rafii i ogromniastej kokardy. I pani mi śpiewa:
- Trzydzieści pięć złotych.
- Ile?
- Trzydzieści pięć.
- Proszę pani, róża kosztuje dziesięć złotych, kawałek wstążki to koszt maksymalnie dwóch złotych. Ja chciałam tylko kwiat i wstążeczkę, nic więcej. Nie ze mną te numery. To coś, to może pani sobie zachować, może jakiś naiwniak kupi. Do widzenia.
I wyszłam, ścigana krzykami, że jak to i że za towar się płaci. Cóż, płaci się też za usługę, a ta pani myślała, że zarobi sobie trochę więcej. Co tam, że wbrew życzeniu klienta!
To zupełnie tak, jakbym poszła do fryzjera, zażyczyła sobie skrócenia o 2 cm i farbowania na blond, a wyszła z czerwonym irokezem.
"florystka"
Ocena:
581
(625)
Komentarze