Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69491

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Mam ja sobie brata, dorosły facet, więc mogłoby się wydawać, że jest dojrzały, samodzielny i odpowiedzialny... Marzenia.
Brat mój ma swoją rodzinę, jest ich sztuk 3, z czego tylko dziecko póki co normalne (Boże spraw, żeby tak zostało).

Chłop ma rodzinę i nic więcej, żadnej pracy, co za tym idzie żadnych pieniędzy, co za tym idzie nie ma nic. Co robi w takiej sytuacji normalny człowiek, głowa rodziny? Szuka pracy i stara się zapewnić rodzinie dobry byt. Właśnie, normalny człowiek, ale mówimy o moim bracie. Co robi mój brat?

Wyobraźcie sobie, że brat ma lepszy sposób na prześlizgnięcie się przez życie. Na porządku dziennym są telefony do każdego żyjącego członka rodziny i "płakanie" do słuchawki. Masz 3 zł na mleko pożyczyć? Masz 30 zł na pampersy pożyczyć? Masz 100 zł na lekarstwa dla dziecka pożyczyć? Można tak wymieniać bez końca. Człowiek dobry, więc od czasu do czasu pomoże, głównie ze względu na dziecko, ale kurde ileż można? Jest zdrowy, ma dwie ręce i dwie nogi, może mózgu ma mniej, ale do pracy fizycznej się nada.

Na nic rozmowy, na nic prośby, wszystko na nic. Tata mój, złoty człowiek zawsze gnidzie pomoże, mimo, że sam często tejże pomocy potrzebuje. Stwórca mój (Tata rzecz jasna) choruje, był taki okres, kiedy przez prawie rok ledwo chodził. Brat pomógł? Ależ skąd, wyobraźcie sobie, że nawet wtedy potrafił iść i prosić o pieniądze, kiedy nic nie dostał, potrafił sam sobie wziąć wszystko co się dało, pieniądze, papierosy, naczynia (WTF), oraz jedzenie. Brat mój nigdy do nikogo się nie odzywa, nigdy nie zainteresuje się losem rodziców, dopóki czegoś mu nie zabraknie. Może historia mało piekielna, ale kiedy patrzę na jego brak szacunku czy wdzięczności względem Ojca, który dał mu wszystko, samemu mając mało, mam ochotę go zakopać pośród hien.

A Luba brata jest gorsza niż on ;)

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 308 (418)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…