Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69846

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie długo, więc przepraszam, ale już mam dość i muszę to z siebie "wylać"- może przy okazji komuś w głowie pewne rzeczy "poukładam".

Ostatnio, co chwilę natykam się na kolejne artykuły i wywiady, dotyczące nowej reformy edukacji.
Wypowiadają się wszyscy, od ucznia, ministra, dziennikarza na emerytowanej babci kończąc.

Każdy wie lepiej i o dziwo, prawie wszyscy bronią sześciolatków w szkole oraz pozostawienia gimnazjów, gotowi nawet życie własne za nie oddać :/

Żeby było ciekawiej, bronią dość dziwnymi argumentami. Czemu? Podam parę przykładów i kontrargumentów, wynikających z własnej obserwacji i doświadczenia, bo mnie jasna ch...ra bierze, jak czytam te bzdety (nierzadko przeczące same sobie i temu, co się mówiło w trakcie wprowadzania reformy) i niektóre komentarze pod nimi.

Miałam okazję zacząć pracę w szkole jeszcze przed reformą "gimnazjalną" i widzę do jakich absurdów doszło i jakie spustoszenie zrobiła.

Pierwszy i najgłupszy argument za posłaniem sześciolatka do szkoły: dzieci rozwijają się szybciej i trzymanie ich w przedszkolu jest dla nich ogromną krzywdą, zahamowaniem rozwoju, a przecież w zreformowanej pierwszej klasie wcale nie będzie tak ciężko jak się rodzice obawiają, bo dzieci mają się tam bawić a nie uczyć.

Jeśli dzieci mają się tam bawić a nie uczyć, to po jakiego grzyba mają iść do szkoły? Wszak to samo jest w przedszkolu i wg twórców porąbanej reformy, podobno cofa to dziecko w rozwoju?
Moim zdaniem, jedyny cel jaki przyświecał byłemu rządowi, to jak najszybsze wysłanie młodych ludzi na rynek pracy.

Bo? (wiem, nie zaczyna się zdania od "bo"...)
Jeszcze 15 lat temu, sześciolatek MUSIAŁ w przedszkolu uczyć się czytać, pisać i liczyć. Teraz w pierwszej klasie ma się przede wszystkim bawić i ewentualnie czegoś uczyć. Jaki to argument za rozwojem młodego człowieka, jeśli nie ekonomiczny tylko? Oczywiście w mediach się o tym słowa nie piśnie, za to straszy się opóźnieniem w rozwoju oraz nazywa zaściankiem Europy, bo w większości krajów... taaa, ale my przecież nie jesteśmy Anglią czy Niemcami i małpować ich nie musimy. Jak mawiały babcie: jak twój kolega skoczy w ogień, to ty też musisz?

O tym, że później takie brzdące mają problemy emocjonalne, bo nie radzą sobie z natłokiem wiedzy i obowiązkami, nikt nie napomknie. Nikt też nie wspomina, że w 3 klasie dzieci muszą nadrobić zaległości z dwóch pierwszych lat, gdzie miały się głównie bawić.
I tutaj pojawia się zjawisko tzw. "tajnych kompletów", o których ostatnio wspomniała chyba obecna minister edukacji. Wbrew odgórnym zaleceniom, niektórzy nauczyciele wprowadzili w młodszych klasach program sprzed reformy, czyli uczą pisać, czytać i liczyć (nawet wprowadzają częściowo tabliczkę mnożenia, aby potem w trzeciej klasie, dzieci nie musiały uczyć się wszystkiego na raz. Pół biedy, jeśli rodzic mało kumaty i ze skargą do kuratorium nie poleci.

Byłam kilka lat temu wychowawczynią klasy, gdzie kilkoro dzieci zaczęło naukę rok wcześniej, jeszcze po badaniach w poradni i na życzenie rodziców. Chwalili sobie decyzję do klasy trzeciej i zmienili ją diametralnie pod koniec czwartej. Jak powiedziała mama jednej z uczennic: dopiero teraz widzę, że ona jeszcze jest na etapie dziecka, lalek, zabawy w sklep, i nie dorosła do aż takich obowiązków i tak długiego spędzania czasu na nauce. Żałowałam, że wcześniej starszego syna nie wysłałam, ale teraz widzę, że wtedy popełniłam bardzo dobrą pomyłkę. Syn jest bardzo zdolny, ale ma spokój, czas na naukę i zabawę, rozwój dodatkowych zainteresowań.

Drugi argument za pozostawieniem gimnazjum, równie absurdalny i logicznie niespójny, żeby nie napisać, że debilny: jak można powrócić do poprzedniego systemu, przecież na korytarzu spotkają się maluchy i wyrośnięci ósmoklasiści. Jest to niebezpieczne, grozi co najmniej poczuciem zagrożenia u maluchów, lękiem a nawet kalectwem w przypadku stratowania przez młodziana.

Oh, really? A 17 lat temu jakoś się nie pozabijali wzajemnie? A tzw. zespoły szkół obecnie istniejące? Czyżby było to siedlisko wszelkiej maści patologii, dilerki narkotykowej, istna speluna spod znaku czerwonej latarni i babci menelki? I media o tym nic nie piszą? Skoro to takie niebezpieczne, to KTO!!! pozwolił na tworzenie takich zespołów?

Sama pracuję w takim zespole, gdzie jest przedszkole, szkoła podstawowa i gimnazjum. Mamy taki zwyczaj (być może w innych też tak jest), że gimnazjalista na początku roku dostaje pod "opiekę" jednego pierwszaka z podstawówki. Ma się nim zająć przed lekcjami, na przerwach (np. oprowadzić po szkole, wytłumaczyć to co nowe i nieznane, wysłuchać, czy nawet pomóc w zrozumieniu lekcji). W efekcie rodzice dzieci są zachwyceni, bo ich pociecha bardzo chętnie pędzi do szkoły, w której czeka na nią "dorosły" gimnazjalista. Zaś młodzież nie ma czasu na głupie zabawy i jakoś tak dorośleje szybciej.

O obniżeniu poziomu nauczania poprzez wprowadzenie tego systemu nie będę już pisać. To kolejny elaborat.
Niestety, ale wśród nauczycieli też pojawiają się przeciwnicy powrotu do starego systemu. Czemu? Usłyszałam od jednego z dyrektorów gimnazjum, że to chora zmiana, bo przecież dla nich zabraknie pracy. No tak...

reforma szkoły

Skomentuj (97) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 317 (681)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…