Gaja_z_czekolady ma mieszkanie w Gdańsku a ja... Ja mam mieszkanie z centrum miasta Łodzi. Cisza, spokój, duże, ładne i funkcjonalne.
I mam też ponoć dobrych znajomych, których tu do siebie zapraszałam na weekend wcześniej niż wydarzyła się historia.
To było jakoś w połowie listopada w zeszłym roku, kiedy w końcu znajomi zdecydowali się przyjechać do mnie na weekend. Ja uradowana, sprzątam, cuduję, gotuję nasze ulubione danie, cieszę się, no wszystko super. Dzień przyjazdu, czwartek wieczór. Weszli, rzucili plecaki, proponuję kawę, gadamy, a oni nagle do mnie że oni lecą. Ale jak to, gdzie? No na koncert. Jaki koncert? D: A no bo oni sobie na koncert przyjechali, bo gra taki fajny zespół, no i oni potrzebowali się gdzieś przekimać po koncercie, bo rodzinne miasto 200km stąd, a ostatni pociąg tam o lekko po 22.
No to na razie! I pizgnięcie drzwiami wejściowymi.
...Tyle ich widziałam. Zrobiło mi się bardzo przykro, chyba się nawet popłakałam, bo nie widziałam ich półtora miesiąca. Może to nie jest wielka piekielność, ale spróbujcie sobie wyobrazić kogoś, z kim przebywaliście prawie codziennie przez kilka lat, kogo lubicie, za kim tęsknicie i myśleliście że oni też. A potem odwalają taki numer i dopiero po fakcie dowiadujecie się, że to nie dla was się fatygowali tylko dla jakiejś tam podrzędnej rockowej grupki.
Wrócili grubo po 2 w nocy nawaleni. Oh well, o siódmej rano wystawiłam ich za drzwi, bo powiedziałam że muszę iść na zajęcia (które miałam sobie odpuścić ze względu na nich).
...Chyba mnie już nie lubią.
I mam też ponoć dobrych znajomych, których tu do siebie zapraszałam na weekend wcześniej niż wydarzyła się historia.
To było jakoś w połowie listopada w zeszłym roku, kiedy w końcu znajomi zdecydowali się przyjechać do mnie na weekend. Ja uradowana, sprzątam, cuduję, gotuję nasze ulubione danie, cieszę się, no wszystko super. Dzień przyjazdu, czwartek wieczór. Weszli, rzucili plecaki, proponuję kawę, gadamy, a oni nagle do mnie że oni lecą. Ale jak to, gdzie? No na koncert. Jaki koncert? D: A no bo oni sobie na koncert przyjechali, bo gra taki fajny zespół, no i oni potrzebowali się gdzieś przekimać po koncercie, bo rodzinne miasto 200km stąd, a ostatni pociąg tam o lekko po 22.
No to na razie! I pizgnięcie drzwiami wejściowymi.
...Tyle ich widziałam. Zrobiło mi się bardzo przykro, chyba się nawet popłakałam, bo nie widziałam ich półtora miesiąca. Może to nie jest wielka piekielność, ale spróbujcie sobie wyobrazić kogoś, z kim przebywaliście prawie codziennie przez kilka lat, kogo lubicie, za kim tęsknicie i myśleliście że oni też. A potem odwalają taki numer i dopiero po fakcie dowiadujecie się, że to nie dla was się fatygowali tylko dla jakiejś tam podrzędnej rockowej grupki.
Wrócili grubo po 2 w nocy nawaleni. Oh well, o siódmej rano wystawiłam ich za drzwi, bo powiedziałam że muszę iść na zajęcia (które miałam sobie odpuścić ze względu na nich).
...Chyba mnie już nie lubią.
dom
Ocena:
526
(608)
Komentarze