Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#7013

przez ~martyn ·
| było | Do ulubionych
Ta historia zdazryła się w jednej z odzieżowych sieciówek w łódzkiej Manufakturze. Kupiłam spódniczkę z ciemnego dżinsu, ale dwa dni później doszłam do wniosku, że jednak mi się nie podoba i chciałam ją oddać. Od początku przy spódnicy nie było kartonowej metki, ale nie sądziłam, że będę ją oddawać, poza tym sądziłam, że sklep to uwzględni.

Na miejscu okazało się, że sprzedawczyni powinna była opisać na paragonie fakt braku metki, a skoro tego nie zrobiła, to "metka była". Trudno dyskutować z niekompetencją sprzedawczyni. Dalej zwrócono mi uwagę, że metka w środku jest zafarbowana, czyli "spódnica była prana". Spódnica była z bardzo ciemnego dżinsu, który ma to do siebie, że farbuje, to po pierwsze. Po drugie, na metce ciągle był przyklejony znaczek kontroli jakości. Moje pytanie do ekspedientek brzmiało: "czy sądzi pani, że wyprałam spódnicę, następnie przykleiłam to i poszłam ją oddać?" W zamian otrzymałam uśmieszki i "może pani pójść do kierowniczki".

Kierowniczki bałam się po personelu, a ponadto uznałam sprawę za niewartą nerwów. W całym tym zdarzeniu najbardziej poraziło mnie, z jaką determinacją starano mi się udowodnić, że klamię w żywe oczy. Lepsze wrażenie zrobiłoby wytłumaczenie, że nie mogą nic zrobić, bo takie są zasady. Pozdrawiam te panie, które swoim zachowaniem wystawiają cenzurkę sprzedawczyniom (obok niektórych pań ze spozywczaków).


Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (21)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…