Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71009

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostanie "Jasełka" w szkole, w której uczę, czyli historia o tym, czego na dzwonek się nie ustawia.

Sala teatralna w moim gimnazjum może pomieścić jakieś 150 osób, dlatego "Jasełka" były wystawiane dwukrotnie, dwie godziny pod rząd - raz dla klas pierwszych i połowy drugich, a potem dla drugiej połowy drugich i trzecich.

Ja, razem z klasą 3a, zszedłem do tejże sali, zajęliśmy miejsca i zaczęliśmy oglądać przedstawienie, bacznie obserwowane przez stojącego w rogu księdza. Przebiegało przyjemnie i w miłej atmosferze, uczniowie nie rozmawiali między sobą zbyt wiele, a nawet jeśli, to po zwróceniu im uwagi uciszali się.

I wtedy, z plecaka leżącego u stóp jednego z uczniów, dobiegł dzwonek:
- Witam, coś, coś się zepsuło, nie było mnie słychać...

Głośno. Bardzo.

Dzieciak, spanikowany, pochylił się i zaczął nerwowo przeszukiwać torbę.

- (...) Ja myślę, że to kur*a głupie społeczeństwo...

Sala dostała istnej głupawki, aktorzy na scenie nie wiedzieli, co zrobić, a ksiądz patrzył się na niego przeszywająco.

- (...) Ta kur*a banda imbecyli…

- Wynieś to! - syknęła w końcu do ucznia nauczycielka, która z nim przyszła. Chłopak zerwał się na równe nogi i wybiegł z sali, trzaskając drzwiami.

Ale nawet po tym wszyscy wyraźnie usłyszeli o kur*ach, karakanach, zanim uczeń w końcu znalazł telefon.

Później w pokoju owa nauczycielka powiedziała nam, od kogo był ten telefon do chłopaka.

Od matki.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 108 (186)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…