Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71023

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu, 2 klasa technikum.

"Koledzy" bardzo się w szkole nudzili, więc znaleźli sobie rozrywkę w postaci dokuczania mi. Wyzwiska, upokorzenia przy całej klasie (a i nauczyciel się uśmiechał pod nosem), ksiądz przekręcił moje imię na męskie, a więc i oni podchwycili kolejny pomysł na dokuczanie, pomijali mnie we wszelakich klasowych przedsięwzięciach, ostentacyjnie nie podawali mi ręki na przywitanie.
Piekielnych sytuacji było sporo, na prawdę różnych.

Jakoś starałam się sobie z tym poradzić, jednak z czasem zrobiłam się osowiała, przestałam z kimkolwiek rozmawiać, całymi dniami spałam... Moi rodzice wzięli sprawę w swoje ręce.

Sprawa zakończyła się grupowym spotkaniem.
Spotkanie wyglądało tak: moja mama i ja, kontra wszystkie mamusie, wychowawczyni i pedagog. Oczywiście to ja zostałam tą winną, chociaż nawet nie dano mi dojść do głosu.

"Grzeczni" synkowie zostali zaproszeni tylko po to, żeby odsłuchać jak pani pedagog odczytuje formułkę z książki i stwierdza, że właściwie nic złego mi nie zrobili.
Jakim cudem książkowa formułka może określić czy zostałam skrzywdzona czy nie? Jakim cudem niby wykształcona pedagog stwierdza, że nic złego się nie stało, w ogóle nie podejmując rozmowy ze mną, jak się czuję i co się ze mną dzieje..?

Do dzisiejszego dnia żałuję, że nie dałam któremuś z nich w mordę, wbrew pozorom byłoby to dużo lepsze rozwiązanie niż szukanie pomocy u osób, które z założenia powinny mi taką pomoc dać, a zaszkodziły jeszcze bardziej.

Podejrzewam, że nie wszyscy z Was zrozumieją, że nawet małe dokuczliwości powtarzane dzień w dzień, mogą spowodować dużą krzywdę, a wmówienie mi, że to moja wina, zmiażdżyło moją pewność siebie do zera. Odbiło się to na mnie do tego stopnia, że walczę z tym do dziś...

Szkoła

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 240 (306)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…