Jechałam z psem do weterynarza - około 100 km w jedną stronę, głównie przez pola.
Jadę sobie ulicą przez pola, gdzieś między Kupskiem Wielkim i Psy Szczekają Tyłem, toczę się, 80 na liczniku, przez całą trasę ani jednego samochodu. Widzę, że z naprzeciwka coś jedzie (potem się okazało, że to TIR) i mnie oślepia długimi, po chwili zauważam, że moim pasem jedzie drugi TIR i mimo trąbienia ma mnie głęboko i nie chce zjechać z powrotem na swój pas.
W panice odbijam kierownicą, taranuję drewniany płotek i wpadam na jakiś wybieg dla koni. Pies szczeka, włazi mi na głowę, konie biegają i stają dęba, TIR-y spitoliły, a ja siedzę jak kamień przez paręnaście minut i próbuję się uspokoić... Miło, że właściciel miał ciągnik i pomógł mi za niewielką opłatą wyjechać z tego błocka i nie chciał ode mnie żadnej rekompensaty za zniszczony płotek.
Przez jakiś czas będę wszędzie jeździła pociągami, wielkie dzięki za takie coś.
Jadę sobie ulicą przez pola, gdzieś między Kupskiem Wielkim i Psy Szczekają Tyłem, toczę się, 80 na liczniku, przez całą trasę ani jednego samochodu. Widzę, że z naprzeciwka coś jedzie (potem się okazało, że to TIR) i mnie oślepia długimi, po chwili zauważam, że moim pasem jedzie drugi TIR i mimo trąbienia ma mnie głęboko i nie chce zjechać z powrotem na swój pas.
W panice odbijam kierownicą, taranuję drewniany płotek i wpadam na jakiś wybieg dla koni. Pies szczeka, włazi mi na głowę, konie biegają i stają dęba, TIR-y spitoliły, a ja siedzę jak kamień przez paręnaście minut i próbuję się uspokoić... Miło, że właściciel miał ciągnik i pomógł mi za niewielką opłatą wyjechać z tego błocka i nie chciał ode mnie żadnej rekompensaty za zniszczony płotek.
Przez jakiś czas będę wszędzie jeździła pociągami, wielkie dzięki za takie coś.
Ocena:
300
(326)
Komentarze