Piekielny współlokator z nowego mieszkania - część druga.
Nasza zamrażarka do dużych nie należy. Piekielny zajmuje spokojnie ponad jej połowę, chociaż w mieszkaniu oprócz niego są jeszcze dwie osoby. Nie ma za bardzo zamiaru zużywać zapasów z zamrażarki, jedynie je powiększa. Drugi współlokator, nazwijmy go Karol, zrobił zakupy i potrzebował trochę miejsca w zamrażarce. Piekielnego nie było w mieszkaniu. Karol już dawno stracił cierpliwość do typowych zachowań Piekielnego, więc wyjął jego lody z zamrażarki i przełożył do lodówki (co swoją drogą Piekielny nie raz robił z jedzeniem moim albo Karola, ale nigdy się do tego nie przyznał. Zapytany udawał, że nie wie o co chodzi i że to nie on. Może mamy krasnoludki w mieszkaniu?).
Piekielny wrócił do mieszkania jakieś pół godziny później. Jak zauważył te lody w lodówce, powyjmował nasze jedzenie z zamrażarki i porozwalał po podłodze. Otworzył paczkę z moimi frytkami i rozrzucił je po całej kuchni. Później zrobił nam awanturę, że zmarnowaliśmy jego lody (były tylko lekko nadtopione, więc mógłby je spokojnie zjeść, albo w końcu przygotować coś z jego zapasów, żeby zrobić miejsce na lody). Gdy powiedzieliśmy, że on robi z naszym jedzeniem dokładnie to samo, zaczął udawać świętego i mówić, że on przecież tak nie robi. Powiedział, że on nie ma zamiaru tego sprzątać. Uratowaliśmy co się dało, a resztę wyrzuciliśmy.
Koszty zmarnowanego jedzenia doliczymy mu do następnego rachunku, który przyjdzie za użytkowanie prądu, wody, gazu lub internetu. Wiem, że powinniśmy byli zostawić sprzątanie Piekielnemu, ale wiedzieliśmy, że on tego w życiu nie ruszy. A przez kuchnię nie dało się przejść tak, żeby nie wejść na frytki albo w kałuże powstałe przez rozmarzające jedzenie. Jako że zemsta najlepiej smakuje na zimno, wtedy odpuściliśmy, ale chcemy opracować plan, żeby w najbliższym czasie utrzeć mu nosa.
Nasza zamrażarka do dużych nie należy. Piekielny zajmuje spokojnie ponad jej połowę, chociaż w mieszkaniu oprócz niego są jeszcze dwie osoby. Nie ma za bardzo zamiaru zużywać zapasów z zamrażarki, jedynie je powiększa. Drugi współlokator, nazwijmy go Karol, zrobił zakupy i potrzebował trochę miejsca w zamrażarce. Piekielnego nie było w mieszkaniu. Karol już dawno stracił cierpliwość do typowych zachowań Piekielnego, więc wyjął jego lody z zamrażarki i przełożył do lodówki (co swoją drogą Piekielny nie raz robił z jedzeniem moim albo Karola, ale nigdy się do tego nie przyznał. Zapytany udawał, że nie wie o co chodzi i że to nie on. Może mamy krasnoludki w mieszkaniu?).
Piekielny wrócił do mieszkania jakieś pół godziny później. Jak zauważył te lody w lodówce, powyjmował nasze jedzenie z zamrażarki i porozwalał po podłodze. Otworzył paczkę z moimi frytkami i rozrzucił je po całej kuchni. Później zrobił nam awanturę, że zmarnowaliśmy jego lody (były tylko lekko nadtopione, więc mógłby je spokojnie zjeść, albo w końcu przygotować coś z jego zapasów, żeby zrobić miejsce na lody). Gdy powiedzieliśmy, że on robi z naszym jedzeniem dokładnie to samo, zaczął udawać świętego i mówić, że on przecież tak nie robi. Powiedział, że on nie ma zamiaru tego sprzątać. Uratowaliśmy co się dało, a resztę wyrzuciliśmy.
Koszty zmarnowanego jedzenia doliczymy mu do następnego rachunku, który przyjdzie za użytkowanie prądu, wody, gazu lub internetu. Wiem, że powinniśmy byli zostawić sprzątanie Piekielnemu, ale wiedzieliśmy, że on tego w życiu nie ruszy. A przez kuchnię nie dało się przejść tak, żeby nie wejść na frytki albo w kałuże powstałe przez rozmarzające jedzenie. Jako że zemsta najlepiej smakuje na zimno, wtedy odpuściliśmy, ale chcemy opracować plan, żeby w najbliższym czasie utrzeć mu nosa.
mieszkanie
Ocena:
187
(253)
Komentarze