Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71871

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już pewnie niektórzy kojarzą, pracuję na recepcji w biurowcu.

Dzisiaj będzie o wydawaniu firmowych pieniędzy.
I nie piszę o tym dlatego, że wymagam, by wydawano je na gadżety związane z moim miejscem pracy (chodzi mi tutaj np. o lepsze komputery, drukarki, programy czy telefony), ale żeby mnie i moim kolegom łatwiej było przetrwać te 12 godzin za biurkiem, bez uszczerbku na zdrowiu i w jako takich komfortowych warunkach (wygodne krzesło, monitor, mikrofala, czajnik itp.).

Jakiś czas temu popsuł nam się fotel za biurkiem (piszę "nam", bo nie ja jedna go używam). Może nie tyle się popsuł, co już mocno wytarł i wylazły z niego takie białe kable (paskudnie to wygląda), i co gorsza - obluzowało się oparcie i nijak jesteśmy w stanie krzesło wyregulować, przez co zaczynają nas pobolewać plecy.

Oczywiście sprawa zgłoszona, ale cóż z tego, skoro na nowe krzesło czekamy już 7 tygodni, mimo że co poniedziałek wysyłam prośbę ponownie. Zaś co wtorek otrzymuję potwierdzenie, że zarząd już się tym zajmuje. No właśnie widzę. Tymczasem konsekwentnie drukuję sobie te maile, żeby ktoś mi później nie zarzucił, że czegoś nie zgłosiliśmy. Nic, tylko czekać, aż komuś faktycznie kręgosłup wysiądzie, a wtedy to się dopiero zacznie. Dodam, że jest to wydatek rzędu ok. 50-60 funtów, a więc nie znowu jakiś majątek.
No nic, zostawmy na razie ten temat.
Przejdźmy do piekielności właściwej.

W związku z problematycznym krzesłem coś mnie dzisiaj tknęło, żeby zalogować się w końcu (nie wiem, dlaczego do tej pory tego nie zrobiłam) na profil administracyjny zarządu budynku.
Tutaj wyjaśnię, że od 1 stycznia b.r. firma upoważniła mnie do wglądu w sprawy administracyjne z racji tego, że każdy budynek ma swojego koordynatora i osobę, która jest na bieżąco ze sprawami dotyczącymi danego budynku (pominę szczegóły, coby nie przynudzać). I w moim budynku taką osobą jestem ja, przy czym nie ma to wpływu ani na moje zarobki, ani na zakres odpowiedzialności, ani na moje ego:)

No więc weszłam sobie na zakładkę "wydatki" i powiem szczerze, że po tym, co zobaczyłam, śmiem twierdzić, że wywęszyłam przekręt. Bo nie chce mi się wierzyć, żeby zaszła tutaj jakaś pomyłka. Miesięczna rozpiska wydatków dot. mojego miejsca pracy wygląda następująco:
(zaznaczę, że ostatnia aktualizacja była robiona w 2013 roku - ja zaś z tym samym zarządem współpracuję od roku 2011. Kwoty podane są bez podatku VAT)

1. WODA (BUTELKI) - £ XX - comiesięczna dostawa wody na recepcję - OK.

2. DEKORACJE - £ XXXX - chodzi tu chyba o cotygodniową dostawę świeżych kwiatów do recepcji, bo nic innego do głowy mi nie przychodzi - co prawda kwota za te kwiatki powaliła mnie z nóg, no ale OK.

3. UNIFORM* - £ 45 - jaki, kurde, uniform??!
To ja od 5 lat wydaję na ubranie się swoje własne pieniądze, bo ponoć mój kontrakt tego nie pokrywa (a pracodawca może, ale nie musi tego zapewniać), a tymczasem tutaj jak byk widnieje kwota wysokości 45 funtów miesięcznie wydawana na ciuchy robocze. Celowo podałam tu kwotę, z której czuję się - dosłownie - okradana. I to miesiąc w miesiąc, przynajmniej od kilku lat.
(Po niezbyt skomplikowanych obliczeniach wyszło mi tego ok. £2700, więc generalnie niemało)

4. LUNCH - £ XXX - nie wiem dokładnie o co chodzi, ale się dowiem. Jeśli się okaże, że jest to kwota za jakiś posiłek (często firmy udzielają dofinansowań rzędu ok. £5 na dzień), to będę bardzo, ale to bardzo zła.
Jednak może się też okazać, że jest to kwota przeznaczona na pokrycie mojej godzinnej przerwy przez innego pracownika - wtedy OK.

5. DODATKOWE - £ XXX - Zakładam, że są to wydatki na rzeczy typu właśnie nowe krzesło czy np. zapłata za kilka godzin pracy pani sprzątającej. A więc OK.

6. WEZWANIA/WYPADKI - £ XXXX - kwota, którą firma wydaje na naprawę poważniejszych awarii (zepsuta winda, drzwi, sprzęty itp.) - OK.

Jeśli powyższe okaże się prawdą, a nie jakąś fatalną pomyłką, to intrygują mnie dwie rzeczy:
Jak to jest możliwe, że zarząd budynku był na tyle durny i nieostrożny, by upoważniać do wglądu w finanse firmy osobę, której przekręt bezpośrednio dotyczy?
Druga sprawa jest taka, że z technicznego punktu widzenia ktoś komuś nieświadomie płaci za to, co powinien otrzymywać pracownik recepcji, i to od x lat. Inaczej podpunkt zwany Uniformem nie ma prawa w ogóle istnieć, lub w rubryce kwota powinno znajdować się £0.

Sytuacja pozostaje do wyjaśnienia. Jeśli nie załatwię tego w tempie ekspresowym, czy to z zarządem, czy to z pracodawcą, to ani sekundy nie zawaham się, by zgłosić to wyżej do jakiejś poważniejszej instytucji.

Na koniec dodam (po przeczytaniu komentarzy), że przejrzałam kilka ostatnich odcinków wypłaty i w rubryce "przychody" mam jasno wypisane ilość godzin, stawkę, zwrot za badanie oczu, urlop płatny.
Żadnych dodatków czy bonusów, po prostu wszystko czarno na białym. Jeszcze może gdybym w przeciągu ostatnich lat dostała jakąś podwyżkę, to mogłabym dojść do wniosku, że kwota za uniform została jakoś wliczona w stawkę godzinową, ale tak się nie stało.




*bardzo często pracownicy ochrony/recepcji są regularnie zaopatrywani w schludny, wygodny i łatwy w utrzymaniu uniform - czasem też widnieje na nim logo danej firmy. Z reguły jest to garnitur/spódnica/biała bluzka/koszula/krawat itd.
Jest to o tyle wygodne, że człowiek nie musi spędzać czasu (zwłaszcza jak ktoś nie trawi zakupów, tak jak ja) i pieniędzy, na znalezienie czegoś, co jest i eleganckie, i wygodne, a przy okazji da się w tym biegać, kucnąć, wygodnie siedzieć itd.

praca na recepcji

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 228 (240)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…