Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72798

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka rozprawa o polskich drogach – czyli jak (nie) spowodować wypadku.
Po wczorajszej trasie zastanawiam się, czy nie wysłać kuponu totolotka, bo aż nie wierzę, że nic nikomu się nie stało.

Miałem do przejechania niecałe 80 km, głównie przez małe miasteczka i wsie, poza paroma kotami biegającymi po drodze nie działo się nic nadzwyczajnego, ale do czasu...

Wyjeżdżałem z ronda i widzę, że jakiś dzieciak, tak na oko nie więcej niż 8 lat, bawi się w coś, co przypominało taniec indiański wokół latarni ulicznej tuż przy krawędzi chodnika. Pierwsza reakcja, noga na hamulec i powoli omijamy potencjalnie niebezpieczny odcinek. Nagle dzieciak niespodziewanie się zatrzymał i spojrzał w górę, skąd po chwili nadleciała piłka, jakiś „życzliwy” opiekun/kolega wyrzucił ją przez okno. Jak się łatwo domyśleć, w celu jej złapania chłopak dał parę kroków w tył i upadł na ulicę tuż przed moją maską. Nim zdążyłem wysiąść z auta, chłopaczek pozbierał się i wstał, ale zamiast „Przepraszam” usłyszałem jedynie coś, co brzmiało podobnie do „Jak jeździsz, baranie”. Po czym w celu ukarania mnie za nieprzejechanie kopnął przedni zderzak i nie zwracając uwagi na jadące samochody pobiegł na drugą stronę ulicy.

A teraz pytanie, kto tu jest piekielny, Ja, ludzie rzucający dziecku piłkę na ruchliwą ulicę, czy dzieciak nauczony, by nie zwracać uwagi na to, co się dzieje dookoła?

Trasa

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 205 (233)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…