Słowem wstępu: jestem studentką w pewnym mieście w Polsce. Miałam nieprzyjemność udać się niedawno do zakładu fryzjerskiego w tym konkretnie mieście. Zakład był mi znany tylko z tego, że oferuje spore zniżki dla studentów, na co ja się skusiłam.
Moja fryzura powstawała w miłej atmosferze, dopóki nie pojawił się Właściciel Zakładu.
Szanowny Pan Właściciel raczył mnie ominąć wzrokiem i zająć się innym klientem, w międzyczasie rozmawiał z owym klientem:
"Słuchaj, przepraszam za spóźnienie, muszę zrobić porządki w swoim życiu, wyp***dolić stąd studentów i zrobić porządny zakład z tego. Nie może być, żeby jakiś student się tu obcinał, a pan prezes musiał czekać na strzyżenie".
Czy ktoś umiałby mi doradzić reakcję na taki komentarz?
Mimo że zostałam później zaproszona na kolejną wizytę w tym salonie, wolę już więcej nie zakłócać kółka wzajemnej adoracji i pójść do fryzjera "na moim poziomie".
Tylko po co reklamować się studentom, skoro nie chce się mieć ich jako klientów?
Moja fryzura powstawała w miłej atmosferze, dopóki nie pojawił się Właściciel Zakładu.
Szanowny Pan Właściciel raczył mnie ominąć wzrokiem i zająć się innym klientem, w międzyczasie rozmawiał z owym klientem:
"Słuchaj, przepraszam za spóźnienie, muszę zrobić porządki w swoim życiu, wyp***dolić stąd studentów i zrobić porządny zakład z tego. Nie może być, żeby jakiś student się tu obcinał, a pan prezes musiał czekać na strzyżenie".
Czy ktoś umiałby mi doradzić reakcję na taki komentarz?
Mimo że zostałam później zaproszona na kolejną wizytę w tym salonie, wolę już więcej nie zakłócać kółka wzajemnej adoracji i pójść do fryzjera "na moim poziomie".
Tylko po co reklamować się studentom, skoro nie chce się mieć ich jako klientów?
uslugi
Ocena:
248
(290)
Komentarze