Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73087

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Chciał Wam ktoś kiedyś psa zabrać, żeby go rozmnażać, a w zamian dać innego?

Historia mojego zwierzaka, nie pytałam o zgodę na udostępnienie. Myślę, że soczysta mięsna łapówa załatwi sprawę.

Kiedyś miałam kundelka, który dzielnie żył u mojego boku przez 12 wiosen, aż trzy lata temu nowotwór odesłał go do psiego nieba, gdzie biszkopty rosną na drzewach, a uczeń Pana Kleksa odwiedza swojego sierściucha. Brak zwierza w domu dawał się we znaki jednak nie tylko mi, ale też reszcie rodziny. Rok później, na swoje 16 urodziny, dostałam piszczące, brązowe "niewiadomoco", przypominające nieco jamnika na wysokim zawieszeniu. Tak do domu Avangalii zawitała wyjątkowo urokliwa psinka, rasy posokowiec bawarski. Tym razem nie była już to "znajda", a pies kupiony z rodowodem od hodowcy, mogącego pochwalić się kilkoma nagrodami. I nie piszę o tym, by się chwalić, a z powodu, iż ma to dość ważne znaczenie dla historii.

Otóż niemal dokładnie dwa lata później szanowny hodowca zadzwonił do mojego ojca, który zakupu dokonał. Miał dla taty propozycję, według niego, nie do odrzucenia. Otóż za moją kompankę zaproponował dwa, zupełnie "świeże" (serio, tak to określił) szczeniaki. Ojciec nie bardzo wiedząc, o co w ogóle chodzi, dał telefon mi, ponieważ to ja się psem opiekuję.

To co usłyszałam zmiotło mnie z krzesła. Otóż pan hodowca chciał pozostawić sobie jedną sukę z miotu, w którym na świat przyszła moja psina, do dalszego rozmnażania. Pech chciał, że z tą jego sunią coś poszło nie tak (nie wiem dokładnie o co chodzi) i że on, hodowca, chce moją włochatą przyjaciółkę zabrać. Przewóz załatwi na swój koszt, a mi da innego, ba, nawet dwa psy!

Na moje kategoryczne "Nie ma mowy" zaczął grozić, że on ma do tego prawo, że mnie (jeszcze nawet niepełnoletnią, kilku dni brakuje) pozwie za znęcanie się nad psem, że ja nie wiem jak się nim opiekować i trzymam psa gończego w mieszkaniu. Generalnie takich informacji nawet nie posiadał, bo od 7 lat mieszkam na wsi, ze sporym ogrodem, gdzie pies hasa i do tego ciągle szanowną śierściuchową zabieram na spacery.

Kiedy już pan skończył opowiadać mi jak bardzo mój pies ma źle, uświadomiłam go, że gdy tylko minęła pierwsza cieczka, to sunia została wysterylizowana. Gdy to oświadczyłam, hodowca rozłączył się i od tygodnia nie daje znaku życia.

Mówić o tym psu czy nie?

hodowcy psów

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 343 (363)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…