Historia będzie krótka i z przed 20-stu lat.
Po śmierci mamy mój tato poświęcił się całkowicie ich wspólnej firmie i rodzinie. Rodzinę mieliśmy bardzo małą i biedną. Wszyscy mieszkali w przed wojennych domkach albo starych blokach pracując na jakiś niskich stanowiskach. Do tej pory kontakt z nimi mieliśmy zawsze dobry ale bez szału. Firma taty bardzo szybko się rozwinęła i przynosiła ogromny dochód. Tak w kilka lat z ludzi przeciętnie majętnych staliśmy się przyzwoicie bogaci. W tym samym czasie tata ciągle pomagał rodzinie wyjść na prostą. Porozdawał stanowiska w głównej siedzibie. Pomagał w remontach, fundował materiały budowlane i pomagał spłacać kredyty. Wszyscy byli bardzo wdzięczni i wychwalali go pod niebiosa. Najwięcej pomocy otrzymał wujek - brat taty który wraz z swoją żoną odwiedzał nas niemal codziennie.
Lata mijały pieniędzy nam nie brakowało, reszta rodziny z pomocą taty kończyła remonty domów i zabudowań. Kupowała samochody i smakowała życia w którym nie trzeba liczyć każdej złotówki do wypłaty. Dwa miesiące po moich 16-tych urodzinach tato zginął w wypadku samochodowym wracając z zakupów. To była sobota. Większą część majątku wraz z udziałami firmy dostał właśnie wujek. Sprzedał wszystko i wyjechał z żoną i kuzynami do Zakopanego. Otworzyli sobie restaurację. A ja trafiłam do domu dziecka, potem do rodziny tymczasowej - obcych ludzi. Okazało się, że nikt z mojej rodziny nie chciał mnie wziąć pod swoją opiekę.
Kiedy jako dzieciak krzyczałam żale zaryczana do żony wujka - on powiedział tylko, że nie stać ich na kolejne dziecko. Reszta rodziny również nie chciała mnie wziąć (chociażby na te 2 lata) pod swoją opiekę. Po tym wszystkim co dla nich zrobił mój tata, zostawili jego córkę u jakiś obcych ludzi na drugim końcu kraju. Nigdy się do nich nie odzywałam, a oni nie szukali kontaktu do czasu kiedy osiągnęłam pełnoletność. Powiem krótko - sprawy majątkowe.
Teraz jestem najgorsza, rozpieszczona wielka dama i do nikogo nie podobna bo nic im nie dałam chociaż rzekomo im się bardziej należało. Co jakiś czas ktoś dzwoni z prośbą, groźbą lub próbą wzbudzenia współczucia.
Wnioski wyciągnijcie sami.
Po śmierci mamy mój tato poświęcił się całkowicie ich wspólnej firmie i rodzinie. Rodzinę mieliśmy bardzo małą i biedną. Wszyscy mieszkali w przed wojennych domkach albo starych blokach pracując na jakiś niskich stanowiskach. Do tej pory kontakt z nimi mieliśmy zawsze dobry ale bez szału. Firma taty bardzo szybko się rozwinęła i przynosiła ogromny dochód. Tak w kilka lat z ludzi przeciętnie majętnych staliśmy się przyzwoicie bogaci. W tym samym czasie tata ciągle pomagał rodzinie wyjść na prostą. Porozdawał stanowiska w głównej siedzibie. Pomagał w remontach, fundował materiały budowlane i pomagał spłacać kredyty. Wszyscy byli bardzo wdzięczni i wychwalali go pod niebiosa. Najwięcej pomocy otrzymał wujek - brat taty który wraz z swoją żoną odwiedzał nas niemal codziennie.
Lata mijały pieniędzy nam nie brakowało, reszta rodziny z pomocą taty kończyła remonty domów i zabudowań. Kupowała samochody i smakowała życia w którym nie trzeba liczyć każdej złotówki do wypłaty. Dwa miesiące po moich 16-tych urodzinach tato zginął w wypadku samochodowym wracając z zakupów. To była sobota. Większą część majątku wraz z udziałami firmy dostał właśnie wujek. Sprzedał wszystko i wyjechał z żoną i kuzynami do Zakopanego. Otworzyli sobie restaurację. A ja trafiłam do domu dziecka, potem do rodziny tymczasowej - obcych ludzi. Okazało się, że nikt z mojej rodziny nie chciał mnie wziąć pod swoją opiekę.
Kiedy jako dzieciak krzyczałam żale zaryczana do żony wujka - on powiedział tylko, że nie stać ich na kolejne dziecko. Reszta rodziny również nie chciała mnie wziąć (chociażby na te 2 lata) pod swoją opiekę. Po tym wszystkim co dla nich zrobił mój tata, zostawili jego córkę u jakiś obcych ludzi na drugim końcu kraju. Nigdy się do nich nie odzywałam, a oni nie szukali kontaktu do czasu kiedy osiągnęłam pełnoletność. Powiem krótko - sprawy majątkowe.
Teraz jestem najgorsza, rozpieszczona wielka dama i do nikogo nie podobna bo nic im nie dałam chociaż rzekomo im się bardziej należało. Co jakiś czas ktoś dzwoni z prośbą, groźbą lub próbą wzbudzenia współczucia.
Wnioski wyciągnijcie sami.
rodzina
Ocena:
341
(483)
Komentarze