Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73586

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Długo już czytam piekielnych i długo zbieram się do spisania swoich piekielnych historii. Nadszedł ten czas, może mnie nie zjecie :)

Powodów, dla których komunikacją miejską jeżdżę rzadko jest dużo. Nie wydaję kasy na bilety, mogę rehabilitować kostki na rowerze, zażywam ruchu, czasem nawet oszczędzam czas i tak dalej. No i nie lubię ludzi. To znaczy nie lubię tych, którzy nie przystosowali się do życia w społeczeństwie.

Jednego z takich właśnie ludzi chciałam opisać.

Nie tak dawno przyszło mi zawieźć kota do weterynarza. Nasz weterynarz jest po drugiej stronie miasta, więc rowerem ani do końca bezpiecznie, ani do końca wygodnie. Kot w transporter, bilet w łapkę i jedziemy.

Dojechałam do miejsca przesiadki, dochodzę do drzwi i z racji, że kot do najlżejszych nie należy, a ja do tego mam bardzo słabe stawy skokowe, skierowałam się tak, aby móc złapać poręcz przy wysiadaniu. Już prawie stałam w drzwiach, kiedy dokładnie naprzeciw mnie do autobusu pakuje się pan, taki po pięćdziesiątce, może dochodzący do sześćdziesiątki, z obowiązkowym brzuszkiem. Bardzo grzecznym tonem mówię mu:
- Proszę pana, najpierw się wychodzi z autobusu. - I dalej stoję (po prawej stronie!) w drzwiach czekając, aż pan jednak mnie wypuści.
Przeliczyłam się. Dostałam pięścią w bok (tak aby pan miał miejsce) i usłyszałam:
- To wysiadaj, gówniaro.

Z autobusu wręcz wypadłam, napędzona siłą uderzenia, na szczęście kot w transporterze dużo nie ucierpiał.

I już samo to, że koleś uderzył właśnie młodą kobietę, mogłoby być piekielne. Mnie osobiście ukłuło to, że z całego tłumu na przystanku nikt w żaden sposób na to nie zareagował.

Siniak był mały, już zszedł, niechęć do komunikacji wzrosła jeszcze bardziej.

miasto

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 275 (305)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…