I piekielne, i śmieszne, przypadek zaprzyjaźnionej firmy.
Część opisowa.
Kondukt żałobny w obrządku katolickim wygląda w ten sposób, iż otwiera go osoba niosąca krzyż, zazwyczaj wdzięcznie zwana "krzyżakiem", następnie postępuje ksiądz, za nim atrakcja dnia i na końcu żałobnicy. Krzyż jest gadżetem bezwzględnie obowiązkowym.
Miejsce.
Duży, kilkunastohektarowy cmentarz parafialny, solidnie zarośnięty starymi drzewami, krzewami i tego typu zieleniną, zasłaniającą horyzont szeroki.
Akcja.
Pracownicy kolegi, wystawiwszy trumnę z ciałem w kaplicy cmentarnej, pojechali na miejsce pochówku, by rozłożyć klamoty - namiot, podesty, sztuczną trawę, słowem cały majdan, bez którego szacowny nieboszczyk, według obowiązującej mody, w ziemi spocząć nie może. Krzyż zostawili oparty o boczną ścianę kaplicy, by był pod ręką przy wyjściu.
No właśnie.
Kilka minut przed rozpoczęciem ceremonii poszli do kaplicy, ksiądz o dziwo punktualny, po czym pada strach blady, ponieważ jak krzyż był, tak nie ma, a zapasu niet. Pogrzeb bez tego symbolu spowodowałby u księdza wściekłe szamotanie pępka, słowem - o żeż k...a w pełnej rozciągłości.
Grabarz jednak to człek pomysłowy, szybka lustracja terenu, pożyczka z miejsca niedawnego pochówku, tabliczka zdjęta, czyli ufffff.
Nadszedł czas rozwikłania tajemnicy znikającego krzyża, dokonana poprzez przeczesanie cmentarza, po którym chłopacy puścili się niczym ogary, węsząc świeży trop.
I tadammmm! Jest zguba. W towarzystwie dwóch pań, w wieku, jaki już kwalifikuje się w moim obszarze zainteresowania zawodowego, a które dzielnie montowały go obok tablicy "Dzieciom utraconym", jak głosi napis na niej wyryty.
- Krzyż oddawać, nasz ci on!
- Jaki wasz, skoro bezpański był taki, a tu posłuży.
- Krzyż dawać i nie gadać, bo ktoś się zaraz zjojczy!
Odzysk przeprowadzony, chłopacy rozrechotani, panie w stanie bez mała apoplektycznym, ponieważ dialog odbył się w towarzystwie słów, których ustawodawca zabrania używać w TV przed 22:00.
Podsumowanie.
Gdzie piekielność? Hmmmm, jak na moje w fakcie, że w tym kraju kradnie się chyba wszystko. Nawet, cholera, symbole religijne. Na cmentarzu, by posłużyły lepszej sprawie...
A wartość tych deszczułek to 38 złotych netto plus VAT za sztukę, pakowane po dziesięć, przesyłka gratis...
Nie tylko trumna opada, ręce i skarpety także...
Część opisowa.
Kondukt żałobny w obrządku katolickim wygląda w ten sposób, iż otwiera go osoba niosąca krzyż, zazwyczaj wdzięcznie zwana "krzyżakiem", następnie postępuje ksiądz, za nim atrakcja dnia i na końcu żałobnicy. Krzyż jest gadżetem bezwzględnie obowiązkowym.
Miejsce.
Duży, kilkunastohektarowy cmentarz parafialny, solidnie zarośnięty starymi drzewami, krzewami i tego typu zieleniną, zasłaniającą horyzont szeroki.
Akcja.
Pracownicy kolegi, wystawiwszy trumnę z ciałem w kaplicy cmentarnej, pojechali na miejsce pochówku, by rozłożyć klamoty - namiot, podesty, sztuczną trawę, słowem cały majdan, bez którego szacowny nieboszczyk, według obowiązującej mody, w ziemi spocząć nie może. Krzyż zostawili oparty o boczną ścianę kaplicy, by był pod ręką przy wyjściu.
No właśnie.
Kilka minut przed rozpoczęciem ceremonii poszli do kaplicy, ksiądz o dziwo punktualny, po czym pada strach blady, ponieważ jak krzyż był, tak nie ma, a zapasu niet. Pogrzeb bez tego symbolu spowodowałby u księdza wściekłe szamotanie pępka, słowem - o żeż k...a w pełnej rozciągłości.
Grabarz jednak to człek pomysłowy, szybka lustracja terenu, pożyczka z miejsca niedawnego pochówku, tabliczka zdjęta, czyli ufffff.
Nadszedł czas rozwikłania tajemnicy znikającego krzyża, dokonana poprzez przeczesanie cmentarza, po którym chłopacy puścili się niczym ogary, węsząc świeży trop.
I tadammmm! Jest zguba. W towarzystwie dwóch pań, w wieku, jaki już kwalifikuje się w moim obszarze zainteresowania zawodowego, a które dzielnie montowały go obok tablicy "Dzieciom utraconym", jak głosi napis na niej wyryty.
- Krzyż oddawać, nasz ci on!
- Jaki wasz, skoro bezpański był taki, a tu posłuży.
- Krzyż dawać i nie gadać, bo ktoś się zaraz zjojczy!
Odzysk przeprowadzony, chłopacy rozrechotani, panie w stanie bez mała apoplektycznym, ponieważ dialog odbył się w towarzystwie słów, których ustawodawca zabrania używać w TV przed 22:00.
Podsumowanie.
Gdzie piekielność? Hmmmm, jak na moje w fakcie, że w tym kraju kradnie się chyba wszystko. Nawet, cholera, symbole religijne. Na cmentarzu, by posłużyły lepszej sprawie...
A wartość tych deszczułek to 38 złotych netto plus VAT za sztukę, pakowane po dziesięć, przesyłka gratis...
Nie tylko trumna opada, ręce i skarpety także...
cmentarz
Ocena:
390
(456)
Komentarze