Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74146

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu okazało się, że muszę sobie żyć z PCOS. Nie jest to choroba, która jakoś super utrudnia życie, czy wpływa na jego jakość (zainteresowani mogą sobie doczytać), ale żeby zminimalizować objawy przyjmuję leki. Pech chciał, że te same leki przyjmuje większość kobiet, którym nie marzy się potomek.

Historia właściwa:
W związku z przeprowadzką musiałam zmienić lekarzy. Po dokładnym researchu zapisałam się w końcu do wybranego ginekologa; pech chciał, że przepisane leki kończyły mi się na miesiąc przed umówioną wizytą i nie uśmiechała mi się przerwa w braniu. Więc uzbrojona w moją kartotekę medyczną (wyniki badań, oświadczenia innych lekarzy - w tym karteczkę od mojej poprzedniej endo o lekach i dawce w jakiej powinnam je przyjmować) zaszłam do poradni, w której rezydował endokrynolog. W recepcji miła pani powiedziała, że terminy to dopiero na sierpień, ale że dziś lekarz nie ma wielu pacjentów, bo sporo nie poprzychodziło, i żeby zapukać - może przyjmie poza kolejnością. Lekarz się zgodził, lecę do recepcji zakładać kartę i parę minut później wracam do gabinetu. Pospiesznie tłumaczę moją sytuację, wyciągam ostatnie wyniki badań, a tu nagle lekarz mi mówi, że on mi tych leków nie wypisze. Ja – zonk, bo pierwsza taka sytuacja, więc pytam dlaczego. Otrzymałam odpowiedź „Bo nie. Proszę spróbować u innego lekarza.” No to wzięłam swoje papiery i wyszłam.

I tu prośba do was, drodzy czytelnicy piekielnych - niech mi ktoś wyjaśni jak to jest z tą klauzulą sumienia u lekarzy, bo internet wysyła mi sprzeczne sygnały.

przychodnia

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (259)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…