Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74447

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Sytuacja dla mnie osobiście bardzo przykra.

Część opisowa.

Biuro obsługiwane jest przez sprzedawczynię (z opcją ogarniania podstawowych spraw administracyjnych) oraz sprzedawcę - pomocnika. Zasiłek pogrzebowy wynosi 4 tys., wszystko co nadto, klient reguluje gotówką (wbijane na kasę) lub przelewem. Jeśli zamawiane są same usługi lub towary, nie związane z ceremonią pogrzebową (kamieniarstwo, liternictwo, cały kram klamotów funeralnych), wówczas także cash lub przelew.

Moja wykwalifikowana siła sprzedażowa, zasiadała na tym miejscu od siedmiu lat, jej zarobki składały sie z podstawy i prowizji od zysku z tego, co sprzedała. Miesięcznie, z grubsza uśredniając, wychodziło tego ok. 4 - 4,5 tys netto. Zatrudnienie na umowę o pracę, prowizje szły, że tak to określę, bez udziału ministra finansów...

Akcja.

Jakiś czas po pogrzebie, klientka zamówiła w biurze dokucie liter na nagrobku, po czym, dzień po zleceniu, zatelefonowała na mój numer, z pytaniem, czy może anulować umowę, bo coś tam. Ok, przelałem jej forsę, o sprawie zapomniałem.

Telefon ok klientki. "Panie Bestatter, ja zapłaciłam 600, pan przelał mi 500." Eeeee... Może pokićkałem kwoty i klientów, spoko, stówka dosłana.

Coś mi jednak nie dawało spokoju, toteż, będąc popołudniu w biurze, sprawdziłem, co było nabijane na kasę. 500 jak w mordę... W zleceniu też.

Telefonuję do klientki i mówię, że kasa, że paragon itepe, na mi na to, że ma KP i umowę na 600. No cholera, czerwona żarówka zaczyna się żarzyć we łbie.

Pojechałem do Pani, pokazała kwity - jej racja. Przeprosiłem za zamieszanie i z ciężkim wku pojechałem do domu.

Następnego dnia podłożyłem handlówce prosiaczki, w postaci dwojga moich znajomych, którzy niezależnie od siebie, poszli do biura coś "kupić". Rozbieżności, przy identycznym, jak opisany wyżej mechanizmie: 100 i 180 zł.

No szlag...

Cóż, dyscyplinarka na stół, łzy, "już się nie powtórzy, a potrzebowałam pieniędzy", won za drzwi, kody do alarmu zmienione.

Wnioski.

Strasznie to smutne i przykre. Pracujesz z kimś tyle lat. Ufasz, doceniasz (nie tylko premiami) dobrą pracę (nawet bardzo dobrą), a tu okazuje się, iż osoba, z którą się zżyłeś, ordynarnie cię okrada...

Z drugiej strony - co trzeba mieć we łbie, by ryzykować (moim zdaniem) dobrą pracę, spokojne osiem godzin w biurze, niezłe zarobki i bonusy oraz inne, mniej materialne dodatki (np. pożyczany na pańci do przeprowadzki bus itepe itede), by podpieprzyć parę stów miesięcznie? Jaką trzeba być kretynką, by wychowując samej dwójkę małoletnich, stracić robotę i mieć nasr...e w papierach?

Odpowie mi ktoś?

EDYTA: Względem płacenia pod stołem, za które zostałem w komentarzach pogrzebany żywcem. Proste - albo zapłacę przyjmijmy 1000 do ręki, albo "wybielę" kwotę względem ZUS-u, US i wszystkich świętych, po czym wręczę jakieś 460. Nie spotkałem jeszcze pracownika, który mając UP na jakąś, w miarę sensowną kwotę, nie chce otrzymywać cukierków poza fiskusem. Dodam, że to ja się muszę później łamać, niczym eskimosom psy na zakrętach, by to jakoś sensownie zaksięgować.

biuro

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 370 (396)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…