Kiedy opowiedziałam koleżance z pracy swoją historię z oddawaniem mebli (http://piekielni.pl/74606), ona w zamian uraczyła mnie własną, którą za jej zgodą tutaj zamieszczam. Jest to właściwie historia w historii, ale postaram się przekazać wszystko w sposób przejrzysty.
Po śmierci ojca koleżanka opróżniała jego mieszkanie. Meble i inne sprzęty postanowiła oddać potrzebującym. Zadzwoniła więc do MOPSu (lub podobnej instytucji, dokładnie nie pamiętam), który przysłał odpowiednią ekipę. Wśród wydawanych rzeczy znajdował się m.in. zadbany tapczan, w którym zepsuty był jeden zawias - należało go albo wymienić, albo po prostu jedną ręką trzymać klapę podczas wyjmowania i wkładania pościeli. Szef wspomnianej ekipy odmówił zabrania tego tapczanu. Zdziwionej koleżance wytłumaczył, że żaden z beneficjentów MOPSu nie przyjmie uszkodzonej rzeczy, choćby to uszkodzenie było nieznaczne.
Ponieważ koleżanka wyraziła swoje zbulwersowanie, że ludzie rzekomo nie mają na chleb, a nie chcą porządnego mebla, pan z MOPSu opowiedział jej o przypadku, z którym dopiero co miał do czynienia. Otóż państwo X, od lat bezrobotni i korzystający z pomocy społecznej, zgłosili zapotrzebowanie na meble do dużego pokoju, które dość szybko otrzymali. Minęło kilka miesięcy i państwo X znowu zgłaszają, że chcą meble. MOPS wysłał pracownika, żeby sprawdził, w czym rzecz... Otóż faktycznie, w mieszkaniu mebli nie było. Zostały porąbane na opał, bo przydziałowy węgiel państwo X sprzedali za wódkę, a czymś trzeba chatę ogrzać...
Słowem wyjaśnienia: naprawdę rozumiem, że różne wydarzenia zmuszają ludzi do korzystania z pomocy społecznej. Wcale nie uważam, że należy takim osobom dawać byle co i udawać, że zbawia się świat. Piekielne jest natomiast to, że część z nich świadomie żeruje na ciężkiej pracy reszty społeczeństwa i jeszcze ma pretensje, że dostaje za mało.
Po śmierci ojca koleżanka opróżniała jego mieszkanie. Meble i inne sprzęty postanowiła oddać potrzebującym. Zadzwoniła więc do MOPSu (lub podobnej instytucji, dokładnie nie pamiętam), który przysłał odpowiednią ekipę. Wśród wydawanych rzeczy znajdował się m.in. zadbany tapczan, w którym zepsuty był jeden zawias - należało go albo wymienić, albo po prostu jedną ręką trzymać klapę podczas wyjmowania i wkładania pościeli. Szef wspomnianej ekipy odmówił zabrania tego tapczanu. Zdziwionej koleżance wytłumaczył, że żaden z beneficjentów MOPSu nie przyjmie uszkodzonej rzeczy, choćby to uszkodzenie było nieznaczne.
Ponieważ koleżanka wyraziła swoje zbulwersowanie, że ludzie rzekomo nie mają na chleb, a nie chcą porządnego mebla, pan z MOPSu opowiedział jej o przypadku, z którym dopiero co miał do czynienia. Otóż państwo X, od lat bezrobotni i korzystający z pomocy społecznej, zgłosili zapotrzebowanie na meble do dużego pokoju, które dość szybko otrzymali. Minęło kilka miesięcy i państwo X znowu zgłaszają, że chcą meble. MOPS wysłał pracownika, żeby sprawdził, w czym rzecz... Otóż faktycznie, w mieszkaniu mebli nie było. Zostały porąbane na opał, bo przydziałowy węgiel państwo X sprzedali za wódkę, a czymś trzeba chatę ogrzać...
Słowem wyjaśnienia: naprawdę rozumiem, że różne wydarzenia zmuszają ludzi do korzystania z pomocy społecznej. Wcale nie uważam, że należy takim osobom dawać byle co i udawać, że zbawia się świat. Piekielne jest natomiast to, że część z nich świadomie żeruje na ciężkiej pracy reszty społeczeństwa i jeszcze ma pretensje, że dostaje za mało.
Ocena:
313
(319)
Komentarze