Jak codzień po pracy wstąpiłam do osiedlowej piekarni po pieczywo:
- Dzień dobry. Graham krojony poproszę.
- 1.95 zł... (kasjerka nagle łypie jednym okiem na moją obrączkę, drugim szuka reszty z dwuzłotówki i zaczyna wywiad). A jak się pani w małżeństwie układa?
- ...
- (czeka... patrzy na mnie spragniona wieści z głupim uśmiechem na twarzy, ale ani reszty, ani chleba nie wydaje).
- A skąd to pytanie? - zapytuję nieśmiało zupełnie obcą mi kobietę.
Pani z furią rzuca na ladę bochen chleba, zapomina o reszcie i o paragonie, po czym wściekła wybiega na zaplecze. Wychodzę. Kiedy już mijam próg sklepu słyszę tylko cichy syk:
- A ja ci i tak ty s*ko dobrze życzę!
Razem z mężem serdecznie dziękujemy za troskę :-)
- Dzień dobry. Graham krojony poproszę.
- 1.95 zł... (kasjerka nagle łypie jednym okiem na moją obrączkę, drugim szuka reszty z dwuzłotówki i zaczyna wywiad). A jak się pani w małżeństwie układa?
- ...
- (czeka... patrzy na mnie spragniona wieści z głupim uśmiechem na twarzy, ale ani reszty, ani chleba nie wydaje).
- A skąd to pytanie? - zapytuję nieśmiało zupełnie obcą mi kobietę.
Pani z furią rzuca na ladę bochen chleba, zapomina o reszcie i o paragonie, po czym wściekła wybiega na zaplecze. Wychodzę. Kiedy już mijam próg sklepu słyszę tylko cichy syk:
- A ja ci i tak ty s*ko dobrze życzę!
Razem z mężem serdecznie dziękujemy za troskę :-)
Osiedlowa piekarnia
Ocena:
201
(251)
Komentarze