Krótka historia o studentach.
Na wykład przyszło około czterdzieści osób, z czego tylko parę zainteresowało się poruszaną tematyką, a resztę zajmuje żywo wymiana plotek.
Osoby, które starają się cokolwiek z wykładu wynieść, proszą siedzących obok kolegów o ciszę, bo zwyczajnie nie słyszą profesora. Reakcja? Pogardliwe spojrzenia, prychanie i komentarze w stylu: "kujony się znalazły", "no co wam przeszkadza", a następnie jeszcze głośniejsza wymiana informacji.
Wykładowca parokrotnie zwraca uwagę na hałas. Znów brak jakiejkolwiek reakcji ze strony studentów.
Dla jasności:
1. Przedmiot jest średnio związany z kierunkiem - nie żadna zapchajdziura, ale też nie żaden wiodący, wysoko punktowany.
2. Studenci znają prowadzącego z poprzednich lat i zdążyli zauważyć, że nie ocenia on w żaden sposób obecności.
3. Wykład jest ostatni w planie w danym dniu, przy czym połowa roku nie ma żadnych zajęć bezpośrednio przed nim, więc musi zaczekać dwie godziny.
Pytanie dla użytkowników, bo ja tego nie rozumiem - po co w takim razie niezainteresowani tam chodzą? Jeśli chce się pogadać z koleżankami i kolegami, nie lepiej wybrać się do kawiarni albo na piwo? Po co irytować prowadzącego i przeszkadzać tym, którzy chcą jakąś wiedzę uzyskać? Jak dla mnie, żenada.
Na wykład przyszło około czterdzieści osób, z czego tylko parę zainteresowało się poruszaną tematyką, a resztę zajmuje żywo wymiana plotek.
Osoby, które starają się cokolwiek z wykładu wynieść, proszą siedzących obok kolegów o ciszę, bo zwyczajnie nie słyszą profesora. Reakcja? Pogardliwe spojrzenia, prychanie i komentarze w stylu: "kujony się znalazły", "no co wam przeszkadza", a następnie jeszcze głośniejsza wymiana informacji.
Wykładowca parokrotnie zwraca uwagę na hałas. Znów brak jakiejkolwiek reakcji ze strony studentów.
Dla jasności:
1. Przedmiot jest średnio związany z kierunkiem - nie żadna zapchajdziura, ale też nie żaden wiodący, wysoko punktowany.
2. Studenci znają prowadzącego z poprzednich lat i zdążyli zauważyć, że nie ocenia on w żaden sposób obecności.
3. Wykład jest ostatni w planie w danym dniu, przy czym połowa roku nie ma żadnych zajęć bezpośrednio przed nim, więc musi zaczekać dwie godziny.
Pytanie dla użytkowników, bo ja tego nie rozumiem - po co w takim razie niezainteresowani tam chodzą? Jeśli chce się pogadać z koleżankami i kolegami, nie lepiej wybrać się do kawiarni albo na piwo? Po co irytować prowadzącego i przeszkadzać tym, którzy chcą jakąś wiedzę uzyskać? Jak dla mnie, żenada.
uczelnia
Ocena:
251
(273)
Komentarze