Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75999

przez ~Tien ·
| Do ulubionych
Pracuję już kilka lat jako kelner w jednej z Łódzkich restauracji, sytuacji mniej lub bardziej piekielnych bywa sporo natomiast ta jest chyba bardziej śmieszna niż piekielna :)

Historia z wczoraj :D
Pełna restauracja gości stolików wolnych niewiele i wchodzi do restauracji 10 osób i mówią, że szukają stolika dla dziesiątki. Z racji że masa ludzi w restauracji nie ma jak połączyć nawet stolików. Ale pokombinowane i miejsce się znalazło :) Idę proponuję przygotowane miejsce, mówią że jest idealnie. Zostawiłem karty i powiedziałem, że dam Państwu chwilę na zastanowienie i zaraz podejdę zebrać zamówienie. Zamówienie nieskomplikowane herbata, sok i 8 browarów. Napoje przyniesione i zaczyna wywiązywać się między mną a jedną z pań konwersacja.

Pani 1: Można tutaj palić ?
Ja: Niestety nie można, miejsce do palenia jest wyznaczone gdzie indziej.
Pani 1: Ale kiedyś można było tutaj palić.
Ja: Owszem dawno temu, natomiast Goście strasznie się skarżyli na dym papierosowy dlatego miejsce do palenia jest teraz gdzie indziej.
Pani 1: Rozumiem, ale jak zamkniemy drzwi ?
Ja: Niestety
Pani 1: To niech Pan mi otworzy tutaj te drzwi, będę sobie wychodzić na taras.
Ja: Taras jest otwarty tylko w okresie letnim, dzisiaj jest tam mokro, ślisko i nie zaryzykuję Pani zdrowia, że coś się Pani przytrafi,
Pani 1: Ale ja chcę będę miała bliżej.
Ja: Przykro mi bardzo, nie da rady.

Pani przyjęła to jakoś do wiadomości i myślałem, że na tym się zakończy dzisiejsza wymiana zdań :D
Po jakimś czasie widzę, że w szklankach po woli zaczyna się robić pusto pytam czy u Państwa nic nie brakuje czy podać coś jeszcze, na co odpowiedzieli, że na razie dziękują. I znów gwiazda wieczoru.

Pani 1: Za to, że nie możemy tutaj palić chyba będzie nam Pan musiał dać jakiś rabat.
Ja: Świetnie się składa bo w naszych kartach ceny są już po rabatach :D
Pani 1: Bo wie Pan ja mam syna z branży i mogę go dopytać.
Ja: Niech Pani dzwoni do syna, jestem w 100% pewien, że potwierdzi moje słowa.

Głupi ja, że myślałem. że to koniec :)
Mija znów trochę czasu domówili jakieś piwa. Tym razem inna pani.

Pani 2: Ona generalnie nie pali i jej dym też przeszkadza, ale w manufakturze w restauracjach można palić w środku. Bo ona jest tam częstym gościem.
Ja: Na prawdę można palić w środku?
Pani 2: Tak (odpowiada już pewna siebie)
Ja: (wyciągam notes) w których się pytam, niech mi Pani powie. Następnym razem zajrzę do nich i zobaczę jak rozwiązali problem dymu i wprowadzimy to samo u nas.
Pani 2: No we wszystkich prawie.
Ja: Ale konkretnie w których?

Nastało milczenie, z pomocą przychodzi koleżanka.
Pani 3: Strasznie tutaj ciemno chyba jednak będzie nam Pan musiał dać jakiś dodatkowy rabat.
Ja: Źle Pani dobiera słowa :D nie ciemno, a klimatycznie :) I chwilę wcześniej byli Państwo bardzo zadowoleni z zaproponowanego miejsca.
Tutaj już byłem pewny, że nastąpi koniec prób wyciągnięcia rabatu. Ala Pani nr. 2 wyciągnęła najcięższe działo.
Pani 2: Czyli nie da nam Pan żadnego rabatu?
Ja: No niestety, nie da rady.
Pani: Chyba będę musiała zadzwonić do szefa bo go znam.
Ja: Ja też :D
Na szczęście to była ostatnia próba.

gastronomia

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 353 (385)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…