Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76020

przez ~SierotkaMarysia ·
| Do ulubionych
Od kilku miesięcy boli mnie prawa ręka, głównie nadgarstek. Niby nic takiego, ale w pewnym momencie po używaniu, zaczęło lekko puchnąć i uniemożliwiało normalne funkcjonowanie.

Jak każdy rozsądny człowiek udałam się lekarza rodzinnego. Ten pomacał, pocmokał, on się nie zna. Wypisał L4, nakazał usztywniać i nosić na temblaku, dał jakieś lekkie środki przeciwbólowe i pogonił jak najszybciej do chirurga. Tego samego dnia udało mi się do niego dopchać. Chirurg jak to chirurg. Zero prześwietleń, na oko stwierdził przesilenie i wpakował rękę w gips na 2 tygodnie. Przepisał leków na dwie recepty (z czego ponad połowa to były suplementy) i już po 5 minutach z nowym nabytkiem toczyłam się do domu.

Kilka dni minęło, a ręka znów boli. Palce drętwieją, to mój pierwszy gips, więc nie wiem co się dzieje. No to jazda znowu do rodzinnego. Jak się okazało gips założony za ciasno, a chirurg między suplementami zapomniał przepisać czegokolwiek na zakrzepy itp. Mrowienie w palcach ustało po dwóch dawkach kolejnego leku.

2 tygodnie minęły, gips ściągnięty, a ręka nadal boli. Do tego jest osłabiona i nawet kubka utrzymać nie mogę. Chirurg rozkłada ręce. Sugeruje reumatologa lub ortopedę i ciągle patrzy na mnie jak na symulujące dziecko.

Olałam sprawę i następnego dnia miałam w dłoni skierowanie do ortopedy oraz na RTG. Na szczęście moja przychodnia POZ stanęła na wysokości zadania i załatwiła mi szybką wizytę w poradni ortopedycznej. Ufff ledwie 28 dni czekania ;) Silna kobieta jestem, więc postanowiłam faszerować się lekami i wrócić do pracy. Tym bardziej, że współpracownicy uznali moje L4 za długi urlop (akcja działa się na przełomie sierpnia i września).

Wytrzymałam 3 dni. Po 2h pracy miałam problem utrzymać długopis i się podpisać na fakturach. Nie da rady, udałam się po kolejne zwolnienie. Tym sposobem, sumiennie usztywniając rękę i robiąc wszystko lewą, doczekałam się wizyty u ortopedy. Kolejny, który uznał, że symuluję. Z tą różnicą, że się nie cackał i powiedział mi to wprost... zapisał zabiegi rehabilitacyjne. Rozmowa wyglądała komicznie.

O: To co na NFZ czy prywatnie?
J: A ile się czeka na fundusz?
O: No ze 3 miesiące jak nic.
J: Aha, a ile kosztuje prywatnie?
O: Tu ma Pani numer, tu zabiegi, dzwoni i zapyta. Wejdzie Pani zaraz po kolejnym pacjencie.
Rozmowa była krótka i zwięzła. A matematyka prosta - 4 zabiegi przez 14 dni każdy średnio po 13 złotych. 728. Wracam do gabinetu.
O: I co się Pani dowiedziała?
J: Że mnie nie stać. Jestem od miesiąca na zwolnieniu i kupa pieniędzy poszła mi już na leki. Pan pisze na NFZ jeśli można.
O: No dobra, ale niech Pani będzie świadoma, że ja na takie dyrdymały zwolnień nie wypisuję.

Od tego czasu udało mi się zwolnić ze sklepu i zmienić branżę. Co tam się działo to chyba nadaje się na kolejną historię. Teraz w każdym razie jestem bezrobotna, bez prawa do zasiłku. Jedyne co mi zostało to ręka, która boli po najmniejszym wysiłku i niesmak. Niesmak, że według wszystkich 27-latka nie ma prawa mieć problemów zdrowotnych, na pewno jest leniwa i panikuje na byle ból.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (244)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…