Ludzka durnota, niczym damska torebka - bezdenna.
Jako, że ostatnio trup ściele się gęsto i w zasadzie dzień w dzień mam we firmie akcję "wszystkie ręce na pokład", toteż na prace przydomowe czasu nie staje i do jednej z grubszych nająłem "fachowców", by dach mej odziedziczonej po przodkach kamieniczki poratowali.
Zadanie: wleźć na dach (budynek dwupiętrowy), wyczyścić i zakonserwować rynny od wewnątrz oraz uszczelnić miejsca łączeń papy, jakie zaznaczyłem żarówiastym sprayem. Podobną robótkę onegdaj machnąłem własnoręcznie w jeden dzień.
Fachowcy - szef i pracerz przybyli dzisiaj rano, klucze od klapy na dach odebrali i wio, ja zaś na cmentarz.
Wracam wraz ze zmierzchem, przekonany, że już końcówka zmagań majsterków, zostanie odbiór i forsa do wypłacenia. Włażę na dach, a tam mistrzowie dekarscy, zgrabnie oparci o komin, pojadają sznytki, aby łatwiej chlebuś przez gardziołka przechodził, zwilżali je intensywnie wyrobem piwopodobnym "Tyskie", rozpracowując drugi czteropak...
Mordę rozdarłem, obydwu kamikadze dla ubogich popędziłem won i zadumałem nad ludzką durnotą...
W sensie: dach, rynna, krawędź i piwsko w łapie. Czy tylko mnie się to nie zgrywa?
Jako, że ostatnio trup ściele się gęsto i w zasadzie dzień w dzień mam we firmie akcję "wszystkie ręce na pokład", toteż na prace przydomowe czasu nie staje i do jednej z grubszych nająłem "fachowców", by dach mej odziedziczonej po przodkach kamieniczki poratowali.
Zadanie: wleźć na dach (budynek dwupiętrowy), wyczyścić i zakonserwować rynny od wewnątrz oraz uszczelnić miejsca łączeń papy, jakie zaznaczyłem żarówiastym sprayem. Podobną robótkę onegdaj machnąłem własnoręcznie w jeden dzień.
Fachowcy - szef i pracerz przybyli dzisiaj rano, klucze od klapy na dach odebrali i wio, ja zaś na cmentarz.
Wracam wraz ze zmierzchem, przekonany, że już końcówka zmagań majsterków, zostanie odbiór i forsa do wypłacenia. Włażę na dach, a tam mistrzowie dekarscy, zgrabnie oparci o komin, pojadają sznytki, aby łatwiej chlebuś przez gardziołka przechodził, zwilżali je intensywnie wyrobem piwopodobnym "Tyskie", rozpracowując drugi czteropak...
Mordę rozdarłem, obydwu kamikadze dla ubogich popędziłem won i zadumałem nad ludzką durnotą...
W sensie: dach, rynna, krawędź i piwsko w łapie. Czy tylko mnie się to nie zgrywa?
Fachowcy
Ocena:
311
(323)
Komentarze