zarchiwizowany
Skomentuj
(41)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Wracałam autobusem z zakupów - szkrabowi zachciało się pod choinkę tego i tamtego, ale bez tego! Zmęczona, po 12-godzinnym dyżurze w okresie epidemii grypy żołądkowej. Już widzę ten ogrom sprzątania i gotowania, bo oczywiście "weekend-owy" tata przypomniał sobie że ma dziecko, a święta spędza na Majorce (czemu spotykają się u mnie to temat na osobną historię). Wchodzę i nic, dziecka niet, dorosłych niet i tylko kartka że "odda" dziecko o 15. No to zabieram się do pracy.. i o 15.30 patrzę i nie wierzę! Wraca dziecko poturbowane, zapłakane, nos czerwony jak u Rudolfa.. dzwonię do tatusia i co się dowiaduję? Wpadł na latarnię, a tak w ogóle to jestem zła matką i wychowałam sierotę! Czemu nie wszedł na górę? Bo wiedział że będę na niego krzyczeć, a tak poza tym to powinnam chyba jechać z dzieckiem do szpitala!? Oh ten kochany tatuś!
(Wysłać 4 letnie dziecko na górę bo boi się przyznać że jest niedojdą i skur**synem)
Byłam.. nos cały, "tylko" szwy na łuku brwiowym.
A dawca plemników za 5 zł nie zobaczy już mojego szkraba.
(Wysłać 4 letnie dziecko na górę bo boi się przyznać że jest niedojdą i skur**synem)
Byłam.. nos cały, "tylko" szwy na łuku brwiowym.
A dawca plemników za 5 zł nie zobaczy już mojego szkraba.
Ojciec
Ocena:
53
(167)
Komentarze