Jestem w trakcie leczenia kanałowego. W tej chwili w zębie założony jest preparat leczniczy (bodajże Kamfenol), kolejna wizyta we wtorek. Tak się jednak nieszczęśliwe stało, że coś na tego zęba nagryzłam i wydaje mi się, że lek wyciekł - czułam jego smak na języku. Ząbek zaczyna pobolewać, moja dentystka na urlopie (wyjechała i choćby chciała, to teraz nie pomoże), a ja, nieco przestraszona wizją powikłań i zgorzeli, zaczynam szukać pomocy gdzie indziej.
Pogotowie stomatologiczne:
- To nie jest leczenie refundowane, my nie pomożemy.
Przychodnie wszelakie:
To samo.
Gabinety prywatne:
- Nikt się tego nie podejmie, proszę do lekarza prowadzącego.
albo
- Teraz nie ma lekarzy, po Nowym Roku proszę przyjść.
Jestem w szoku. Podejrzewam, że wystarczy dołożyć leku i po kłopocie, ale nikt nie chce mi pomóc. O ile w miarę rozumiem publiczne placówki, to o co chodzi z prywatnymi? Nie chcą zarobić? Trudno, może wytrzymam na przeciwbólowych do wtorku.
Pogotowie stomatologiczne:
- To nie jest leczenie refundowane, my nie pomożemy.
Przychodnie wszelakie:
To samo.
Gabinety prywatne:
- Nikt się tego nie podejmie, proszę do lekarza prowadzącego.
albo
- Teraz nie ma lekarzy, po Nowym Roku proszę przyjść.
Jestem w szoku. Podejrzewam, że wystarczy dołożyć leku i po kłopocie, ale nikt nie chce mi pomóc. O ile w miarę rozumiem publiczne placówki, to o co chodzi z prywatnymi? Nie chcą zarobić? Trudno, może wytrzymam na przeciwbólowych do wtorku.
stomatolodzy
Ocena:
141
(171)
Komentarze