Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76720

przez ~paniksinski ·
| Do ulubionych
Piekielność w pracy, ale zacznijmy od wprowadzenia.

Pracuję w systemie zmianowym, po 12 h jedna zmiana i to jest albo na dzień albo na noc. W dodatku jeszcze jest tak, że do momentu aż nie przyjdzie moja zmiana, ja nie mogę się ruszyć z miejsca i vice versa. Plusy tego takie, że nie jestem codziennie w pracy i mam nieraz dużo wolnego w tygodniu. Minusy, że jednak pracuję też w weekendy kiedy moi znajomi się wtedy bawią.
Żeby jeszcze nie zapomnieć dodam, że dojeżdżam do pracy komunikacją zwaną PKP jakieś 30 km (co zajmuje jakieś 30 min jak jedzie punktualnie) + komunikacja miejska (jakieś 15 min).
W sumie na dojazd z dojściami do pracy schodzi mi jakaś godzina. Da się przeżyć.

Nauczony doświadczeniem z PKP jeżdżę zawsze na tyle wcześniej, żeby nawet jak pociąg będzie miał spóźnienie, to i tak do pracy uda mi się dotrzeć w miarę punktualnie lub na styk. Jestem z tych co spóźniać się nie lubią i wolą być za wcześnie niż za późno dlatego tak robię. Często jednak jest tak, że jak wszystko jedzie punktualnie, to jestem w pracy dobrą godzinę przed przekazaniem zmiany. Wtedy na spokojnie mogę sobie zrobić kawę, przebrać się i przejąć moje stanowisko pracy. Większość moich współpracowników cieszy się gdy mnie widzi, bo wiedzą już niedługo do domu, a poza tym ja skoro już jestem, to zawsze jednak zmienię te 10-15 minut wcześniej daną osobę, nie żądając nic w zamian poza jednym: punktualnością! Nie muszą mi oddawać tych minut ale ważne, żeby byli na tyle punktualnie, by o określonej godzinie mogli mnie zmienić. I tego tyczy się piekielność niestety.

Mamy w pracy pana Adama (imię zmienione), który na nasze nieszczęście jest bratankiem naszej dyrektorki, o czym dowiedziałem się zaraz pierwszego dnia jak zacząłem pracować. Robotę robi dobrą, chociaż parę spięć zdarzyło nam się mieć, bo jednak nie wszystko było dokończone (zdarza się chyba wszędzie). Gość jednak ma problem z punktualnością. A to lubi sobie przyjść idealnie w momencie gdy ma otrzymać zmianę, a to czasami wejdzie za minutę, a to często przyjdzie tak, że się nie wyrobi. Nigdy nie lubiłem jak on mnie zmieniał, bo zawsze miałem później problem czy uda mi się zdążyć na swój pociąg.

Ostatnio za to już przegiął na maksa, bo nie dość, że przyszedł za minutę do przekazania zmiany, to jeszcze tak się guzdrał, że ja już w desperacji zamówiłem sobie taksówkę, żeby na pociąg zdążyć. Przebierał się długo, kawę jeszcze musiał sobie zrobić, totalnie mnie ignorując. Do tego momentu byłem głupi i zmieniałem go tak jak całą resztę jak byłem wcześniej. Jednak od teraz to ja stanę się piekielny i nawet jak tak będzie, to będę wchodzić na zmianę dokładnie na minutę przed jej przekazaniem i czekał aż wybije ta godzina.

praca

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 152 (178)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…