Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76790

przez ~Azalea ·
| Do ulubionych
Płynąc na fali wpisów z kategorii „zima znów zaatakowała, na ulicach więc roi się od bezdomnych i ubogich naciągających na drobne”, postanowiłam dodać i swoją cegiełkę.

Sytuacja sprzed 2 dni. Godzina 21:15, właśnie wychodzę z pracy w jednym z mniejszych centrów handlowych w mieście. Co ważne, „zwykłe” sklepy (drogerie, księgarnie, restauracje, butiki itp.) są czynne do 21, a supermarket jest otwarty do 22.

Naprzeciwko kas marketu zaczepia mnie chłopak - na oko 16-17 lat, niewysoki, chudy, opatulony w poszarpaną i znoszoną kurtkę, kaptury i szalik. No generalnie nie wyglądał na okaz dobrostanu i radości. Podchodzi do mnie i z oczami rannego jelonka oraz głosem konającego na polu bitwy żołnierza mówi, że zbiera na ciepły posiłek. Żal mi się zrobiło chłopaka, myślę sobie: mam jeszcze jakieś pół godziny do zamknięcia, to wejdę i kupię mu coś do jedzenia (market ma kącik restauracyjny z ciepłymi daniami).

Mówię młodemu, zgodnie z prawdą, że drobnych nie mam (zły nawyk, ale wszędzie i za wszystko płacę kartą, nieraz po 2 tygodnie chodzę z 50gr w portfelu), ale mogę mu coś kupić. Na co chłopak odpowiada zrezygnowany „Nie, nie” i odchodzi. No to ja stoję wryta przez 3 sekundy, po czym myślę 'No to nie, prosić się nie będę, żeby pomóc”. Ale! To nie koniec.

Idę do wyjścia z galerii, wychodzę, a tu kolejny chłopak 16-17 lat, lepiej zbudowany (wysoki, postawny), ale też w zniszczonych, znoszonych ciuchach pyta czy mam drobne, bo zbiera na ciepłe jedzenie. No k***a, krew mnie zalała. Już oczywiście zwęszyłam szwindel, prawdopodobnie razem się tam przywlekli, ale pomyślałam 'A co, mogę zagrać w tę grę. Zobaczę jaka będzie reakcja tego gościa, chociaż doskonale już znam odpowiedź'. I z anielskim uśmiechem mówię, że niestety, ale mam przy sobie tylko kartę. Nawet nie zdążyłam dokończyć zdania „...ale mogę Ci kupić coś do jedzenia”, a gówniarz bez słowa odwrócił się do mnie dupą i poleciał nękać jakiegoś faceta, który wysiadł z samochodu.

Oczywiście, nie mówię, żeby w ogóle olewać bezdomnych i ubogich. W życiu różnie bywa. Są tacy, co naciągają, a są tacy, którym życie naprawdę dało w dupsko i nie mogą odbić się z dna. To od nas zależy czy i komu postanowimy pomóc, ryzyk-fizyk. Ja sama jestem litościwa d**a i często ktoś mnie na coś naciągnie (a to drobne, a to jedzenie). Rzadko niestety mamy pewność, czy dana osoba jest naprawdę potrzebująca.

Dlatego tak ku przestrodze. Już lepiej regularnie wpłacać (chociażby grosze) na jakąś sprawdzoną organizację lub wspomagać schronisko/noclegownię dla bezdomnych. Tak przynajmniej mamy pewność, że pieniądze, na które my ciężko harujemy, nie trafią do jakiegoś darmozjada, który naciągnie dziennie w ten sposób 5 osób i już ma prowiant i popitkę na wieczór.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (140)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…