Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#76805

przez ~Hefalump1234 ·
| było | Do ulubionych
Mieszkam w akademiku razem w chłopakiem. Ogólnie nie jest to wieczna orgia i pijaństwo jak to niektórzy sobie wyobrażają ;) Jest jednak mnóstwo ludzi dookoła, zawsze jest z kim pogadać kiedy ci się nudzi, tak więc ogólnie, pomimo dość niskich standardów, nie narzekamy.
Generalnie "trzymamy się" z ludźmi z piętra, staramy się żeby nam wszystkim żyło się razem przyjemnie, więc co jakiś czas wpadniemy do kogoś na piwo, pójdziemy wszyscy do kina czy pubu, ot studenckie życie, studenckie znajomości.
Ostatnio mojemu chłopakowi zaproponowano pracę. Był zachwycony, bo i w zawodzie, i zgodna z jego zainteresowaniami, i ludzie fantastyczni, i umowa fajna. Ogólnie cud, miód, orzeszki. Wiadomo, że po akademiku pocztą pantoflową rozniosła się wieść, że mój luby znalazł ciekawą posadę. Po procesie rekrutacyjnym czekał już tylko na podpisanie umowy. Wrócił cały uradowany, siedzimy sobie spokojnie w pokoju oglądamy film, pijemy kawę, aż nagle słyszymy *puk, puk*. Wchodzi jakaś dziewczyna, którą może 5 raz w życiu na oczy widzę i mówi:
- Hej! Słyszałam, że dostałeś pracę, gratulację. No to ile będziesz zarabiać?
Ja karpik, luby karpik, no bo co jak co, ale nawet nie wiemy jak dziewczyna ma na imię, a ona pyta o to ile kasy mój chłopak będzie zarabiać... Luby odpowiedział tylko, że wystarczająco i zamknęliśmy wścibskiej lasce drzwi przed nosem.
Generalnie w ciągu tygodnia mieliśmy kilkanaście odwiedzin i wszystkie rozmowy przebiegały w tym samym tonie. Przysięgam, nikt nie zapytał "co będziesz robił", "a podoba ci się", "a czy szef fajny"... wszyscy pytali o zarobki. Nawet moje koleżanki ze studiów, które widziały lubego parę razy w życiu pytały MNIE o jego zarobki. Śmiech na sali.

Powiedzcie mi, czy to ja jestem przewrażliwiona czy to ludzie są dziwni? Uważam, że rozmowa o swoich zarobkach z praktycznie obcymi ludzi jest w bardzo złym guście. Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy podejść do znajomego i spytać o to ile pieniędzy dostaje. Rozumiem, że to może wypłynąć w rozmowie, rozumiem że te szczegóły zapewne zna rodzina i bliscy przyjaciele, ale o co chodzi z tym wypytywaniem o finanse praktycznie obcych?

Szczytem były delikatne próby wmówienia mi, że zapewne jestem z moim ukochanym dla kasy. Bo przecież teraz wycieczki, prezenty i wszystko inne mam "w pakiecie". Co ciekawe te delikatne szpile zawsze wbijały mi kobiety, nigdy faceci. I jakoś zawsze te niepracujące, ciągnące kasę od państwa albo rodziców, nie robiące nic poza "studiowaniem". Jakoś fakt, że jesteśmy razem od ponad roku, a pracę dostał dopiero teraz nie ma dla nich związku z sytuacją. Jedyne czym mogłam się odgryźć, to faktem że od początku studiów ciężko pracuję na każdą złotówkę i nie potrzebuje ciągnąć pieniędzy ani od państwa ani od rodziców, ani od chłopaka, jak większość z tych "życzliwych" koleżanek.

Puenty nie będzie, jednak byłabym bardzo wdzięczna za próbę wytłumaczenia mi tej niezrozumiałej sytuacji.

akademik

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 50 (134)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…