Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76907

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Studenckie mieszkanie - jakaż kopalnia piekielności.

Jak kiedyś wspominałam, mój brat studiuje w "moim" mieście. Po awanturach z pierwszym pokojem udało mu się znaleźć drugi. Wszystko układało się pięknie poza jednym, drobnym szczegółem: K. i jego praniem.

K. to współlokator brata. Chłopak ponoć bezkonfliktowy i bezproblemowy, sprząta, dorzuca się do zakupów itp., poza kwestią prania właśnie. Przede wszystkim już na wstępie poinformował, że on nie będzie robić prania z resztą współlokatorów - nie chce i już. No ok, każdy ma swoje dziwactwa, może się wstydzi, może się brzydzi, jego sprawa - brat i trzeci współlokator nawet nie powiedzieli słowa protestu.

Okazało się, że sprawa jest jednak problemowa. K. robi pranie średnio dwa razy w tygodniu - sam. W pralce ustawionej na długi program wirują sobie trzy koszulki i parę par gaci - a pojemność bębna standardowa, żadna minipraleczka do kawalerek. Powinąwszy już kwestię zajmowania pralki na takie "pierdoły", to po prostu szkoda wody i prądu, bo rachunki dzielone na trzy. Rozmowy z K. nie skutkowały.

Starszy model pralki, bez opisów programów na obudowie + z wężem - to też generowało problemy. Brat i pierwszy współlokator po prostu znaleźli instrukcję w Google, dowiedzieli się od mądrych babek (znaczy ode mnie i jednej koleżanki lokatora), jak się co pierze i czym różni się syntetyk od bawełny i piorą jak bozia przykazała. K. wydrukowaną instrukcję najpierw ignorował, potem z rozpędu wyrzucił. Pierze wszystko tak samo: najdłuższy program (oznaczony ostatnią cyferką, po prostu przekręca pokrętło do końca), czyli dodatkowo generuje koszty. Chłopcy próbowali mu wyjaśnić, jak się pierze, stwierdził, że nie ma sensu się tego uczyć, bo każda pralka inna.

Ostatnio jednak przesadził w tym... ignoranctwie i efekty były opłakane. Standardowo chłopcy trzymali węża od pralki, odprowadzającego wodę, w wannie - wyjmowali, jak się kąpali, a potem wkładali, żeby o nim nie zapomnieć. Jednak ktoś w końcu węża nie wyjął, nie wiadomo nawet, kto i K. się nie zorientował. Włączył pralkę na najdłuższy program i poszedł do pokoju. Gdy brat wrócił do mieszkania, korytarz pływał, klepka pływała, a sąsiad z dołu płakał. K. siedział u siebie w pokoju. Nie zauważył co się stało, a że sąsiad się dobijał do drzwi? On myślał,że to akwizytorzy albo Jehowi, więc nawet słuchawek nie zdjął.

Żeby dopełnić radosnego dzieła, pojawił się niewiele później właściciel - zawiadomiła go spółdzielnia, zawiadomiona przez sąsiada, więc chłopcy nie zdążyli nawet posprzątać. Woda była już zakręcona, ale co się nalało, to się nalało.

K. tłumaczył się, że on w sumie nawet nie wiedział, po co ten wąż, myślał, że do sprzątania (??) i dlatego zawsze w łazience wisi. A do pokoju nic się nie lało, to nie zauważył.

Mieszkanie na szczęście ubezpieczone, w umowie ujęte były różne atrakcje, które mogą spotkać lokatorów, więc zalany sąsiad nie robił większych problemów. Właściciel wykazał na tyle zrozumienia, że kosztami ubezpieczeniem nieobjętymi ma obciążyć tylko K., a pozostałych chłopaków z mieszkania nie wywali.

Nauczka: obsługa pralki to nie tylko "programowanie dla bab" :P

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 216 (294)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…