Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77148

przez ~Librariana ·
| Do ulubionych
Myślicie, że w bibliotece pracują wykształceni intelektualiści? Jeśli chcecie nadal tak uważać, nie czytajcie.

Jest sobie Iwonka. Iwonka skończyła studia pedagogiczne, ale z braku lepszego pomysłu na siebie, poszła na staż do biblioteki. Została tak jakoś przez zasiedzenie, już niemal dekadę temu. W międzyczasie zrobiła podyplomówkę z bibliotekoznawstwa (studia te dla osoby, która już pracuje w zawodzie są stratą czasu - nie nauczą nic nowego, a obecnie nie są nawet wymagane w pracy bibliotekarza - wystarczą po prostu studia magisterskie humanistyczne). Mimo studiów i długiego stażu pracy...

1) Iwonka nie mówi "biblioteka" tylko "BIBLOTEKA". Zdaję sobie sprawę, że wiele osób popełnia ten błąd, ale jest trochę żenujące, jeśli robi to bibliotekarz. Mówi również "se" zamiast "sobie", "włanczać" i zawsze, ale to zawsze przy podawaniu daty "rok dwutysięczny piąty, dwunasty" itd.
Przy zapisywaniu dzieci pyta osobę zapisującą (musi to być rodzic lub opiekun prawny) "Czy jest pani OSOBĄ prawną?"

2) Ma potworną dysleksję - czytanie na głos to droga przez mękę. Zacina się, myli wyrazy, nie stawia akcentów, przez co czytane zdania tracą sens. Jeśli czytasz dzieciom, musisz je zainteresować. Tak samo, gdy opowiadasz im jakąś historię. Jeśli mówisz rozwlekle, wchodząc w dygresje i nieistotne szczegóły, dzieci nie będą cię słuchać.
Ale Iwonce to nie przeszkadza.

3) Do dysleksji dochodzi dysortografia. Równie potężna. Pisanie czegokolwiek, zarówno ręcznie, jak i na komputerze kończy się fiaskiem. Ja rozumiem, że można nie znać pisowni słów trudnych lub rzadko używanych... Ale "któży" albo "piędziesiąt"? I tak jest notorycznie. Pomijając fakt, że kiedy trzeba cokolwiek uporządkować alfabetycznie. po Iwonce trzeba sprawdzać i poprawiać.

4) Iwonka czyta niewiele i mało interesuje się literaturą. Polecając książki, kieruje się głównie okładką, w związku z czym często na prośbę o "coś lekkiego" poleca mroczny, psychologiczny thriller, ponieważ ma ładną okładkę i niezbyt straszny tytuł.

Nazwiska autorów wymawia według pisowni, "Lewis" zamiast "Luis" czy "Andrews" zamiast "Endrius", a nawet Lackberg czyta jako "Ladzgberg" mimo, że samo "Lakberg" jest o wiele łatwiejsze w wymowie.

Ale zdecydowanie najtrudniejsze jest to, że Iwonka rwie się do każdej możliwej pracy. Jeśli trzeba poczytać przedszkolakom, albo opowiedzieć im historię św. Mikołaja, bez uzgadniania z resztą pracowników bierze to na siebie. Pisanie na komputerze - to nic, że są osoby, które napiszą szybciej i bezbłędnie. Ona napisze. Nieważne, że wydruk trzeba będzie powtórzyć cztery razy, zanim wyłapie się wszystkie błędy i literówki, których Iwonka nie widzi. Iwonka zrobi wszystko sama i nie zauważy, że ktoś po niej poprawia.

Na zakończenie dodam, że Iwonka jest przekonana o swojej nieomylności. Na jakiekolwiek zwrócenie uwagi czy krytykę nie reaguje. Po prostu. Nie odpowiada, nie patrzy na ciebie, wygląda, jakby zupełnie jej to nie dotyczyło. Próbuje nawet pouczać młodszych stażem pracowników, nawet jeśli jej rady i uwagi są błędne.

Ale pracuje. I nic nie wskazuje na to, żeby coś miało się zmienić.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 215 (267)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…