Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#77380

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna historia o tematyce ślubnej. Moja siostra dwa lata temu pojechala do Portugalii do pracy. Tam poznała Davida, w którym się zakochała. On się oświadczył potem zaczęli myśleć o ślubie. Bylam ich świadkiem i poczułam na własnej skórze jak trudno jest niektórym zrozumieć, że ślub jest dla młodych a nie dla rodziny. Ale od początku.
Ani moja siostra, ani jej narzeczony nie chcieli dużego wesela. Nie mogli też ustalić, w którym kraju wezmą ślub. Ostatecznie zdecydowali się na zrobienie dwóch skromnych (do 40 osób, tylko bliska rodzina i przyjaciele) uroczystości: jedna miała odbyć się w Polsce (dla rodziny i przyjaciół panny młodej) druga w Portugalii (dla gości ze strony pana młodego). Na obu przyjęciach byli obecni ich rodzice no i oczywiście świadkowie i para młoda.
Byłam w swoim życiu na wielu ślubach, ale moim zdaniem to w Polsce było naprawdę piękne, dokładnie takie jakie sobie wymarzyli. Późne lato, mały, kameralny, drewniany kościółek, potem wesele na świeżym powietrzu, w cudownym ogrodzie. Obydwoje uwielbiają jazz, wiec zamiast DJ-a puszczajacego discopolo, za muzyczną oprawę odpowiadał świetny zespół jazzowy, w którym kiedyś grała moja siostra. Jedzenie było bardzo smaczne i moim zdaniem pasowało do ogólnego klimatu wesela: nie było rosołu ze schabowym, ale jakieś kremy warzywne, pierś z kaczki itp, wszystko elegancko podane. Wesele w Portugalii też było udane, ale o nim akurat nie będę pisać, bo nie o nie chodzi w tej historii.
Ale jednak zamieszczam ten wpis na stronie pt. "Piekielni", więc chyba sami wiecie, że to do czegoś zobowiązuje. Co było tu takiego piekielnego? Otóż moja dalsza rodzina. Tydzień temu byłam przejazdem w Gdańsku, a moja dalsza ciocia miała akurat urodziny, wiec wpadłam ja odwiedzić. Co śmieszniejsze zarówno ona, jak i reszta obecnej tam wtedy rodziny, na wesele nie została zaproszona, ale to jej nie przeszkodziło im w obrabianiu du... tyłka mojej siostrze i krytykowania dosłownie wszystkiego. Tu spis najważniejszych (ich zdaniem) zarzutów:
Piekielność 1: No bo jak to tak? Bez weselicha na 500 osób? To po co wogóle brać ślub???
Piekielność 2: Ta Kasia to wstydu nie ma, jak mogła mnie nie zaprosić? I wujka Henia też nie zaprosiła, no jak tak można? Przecież to rodzina???
Piekielność 3: A tak wogóle to Magda mi opowiadała jak to wyglądało, zdjęcia mi pokazywała, i to wesele to straszne było! Na jakiejś łące, przecież ludzie to nie krowy, wesele to powinno być na sali, a nie gdzieś w zielsku. No wstydu nie mieli, żeby tam ludzi zaprosić?!
Piekielność 4: A co to jakieś dziwne ludzie tam grały? Zamiast Areczka (syn tej ciotki, niedoszły DJ) poprosić, to grało tam takie niewiadomo co, pewnie nikt nie tańczył, nudno musiało być strasznie!!! A Areczek to by umiał ich tam wszyskich poderwać do tańca!
Piekielność 5: No i co oni tam jedli niby? Jakieś dziwne rzeczy, że się człowiek najeść nie może! Kto to wymyślał, żeby takie jedzenie podać? Schabowy z ziemniakami się je, a nie takie coś!
Ogólnie podczas mojej wizyty usłyszałam krytykę wszystkiego co wiązało się z tym nieszczęsnym weselem. I zastanawiam się tylko po co? Żeby poczuć się lepiej, bo nie dostało się zaproszenia na uroczystość, która z założenia miała być kameralna i skromna? Do dzisiaj nie umiem tego zrozumieć.

Wesele

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 70 (164)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…