Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77416

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie znoszę chodzić do kosmetyczki, do fryzjera, w miejsca, gdzie jest dużo ludzi - innych klientów. Wolę być sam na sam z osobą, która wykonuje usługę. Większość rzeczy robię sama, ale z brwiami mam czasem problem - są strasznie nieokrzesane, czasem nie mam już do nich sił i wtedy idę do kosmetyczki. Wybieram wtedy salon, w którym jest tylko jedna pani kosmetolog, bardzo kameralny, na osiedlu, gdzie kiedyś mieszkałam, chodzą tam tylko panie z osiedla, zazwyczaj w starszym wieku. Młodsze chodzą do większych salonów, z większą ilością usług, a o tym nawet nie mają pojęcia. Jestem wtedy sam na sam z panią, która skubie mi brwi, rozmawiamy sobie, jest przyjemnie. Tak miało być też dzisiaj.

Zazwyczaj w gabinecie kosmetycznym nikogo nie ma, toteż nigdy się nie zapisuję - jak ktoś jest, to po prostu czekam ile trzeba lub przychodzę później. Dziś, nasłuchując głosów przez drzwi, stwierdziłam, że standardowo - gabinet pusty, bo cisza grobowa.
Pukam nieśmiało i wchodzę. Witam się grzecznie, informuję z czym przyszłam i pytam, czy można. Pani kosmetolog odpowiada "jasne, proszę". W tym momencie zauważyłam inną klientkę, która była "schowana" gdzieś za fotelem i właścicielką gabinetu. Zmieszałam się trochę i pytam:
- Ale teraz raczej nie?
- NO TO CHYBA OCZYWISTE, MAM KLIENTKĘ!
- Właśnie widzę..

Klientka podeszła bliżej mnie i mówi do pani kosmetolog:
- To może ta pani pójdzie pierwsza, ona tylko na brwi, a ja wąsik, brwi, henna maseczka.. Potrwa to trochę, a regulacja szybciutko!

Uśmiechnęłam się do kobiety, bo bardzo miło się zachowała.

Na to oburzona kosmetolog odpowiada:
- Ale gdzie! Absolutnie! Pani była zapisana, na dziesiątą, to na dziesiątą, nikt się nie będzie pani wpychał, tak nie wolno! Nie po to się pani umawiała, żeby ktoś pani kradł miejsce! No ja wszystko rozumiem, no ale nie, takie rzeczy to w życiu w moim gabinecie!
Kopara mi opadła. Dosłownie. Klientce również, powiedziała tylko "yy" i nie zdążyła skończyć, bo właścicielka gabinetu odezwała się do mnie:
- Za 40 minut przyjść.
- Niestety nie będę mogła. A później, jak ma pani czas?
- Będę cały czas wolna, nie mam nic w kalendarzu. Mogę panią wpisać albo może pani po prostu przyjść. Chyba że gdzieś będę musiała wyskoczyć..
- To proszę wpisać na 11:45. Dobrze?
- Hmmmm.. (duma nad kalendarzem) No wie pani co, będę wtedy u lekarza..
- ... (Zabrakło mi już słów)
- Hmmm, Hmmmm.. No wie pani co... Hmm.. Dobra, niech pani będzie na 11:45. Zapisane.

Podziękowałam, wyszłam, załatwiłam co miałam załatwić i wracam. O 11:44 stoję pod gabinetem i słyszę, że ktoś jest. Gabinet jest w budynku, obok inne usługi, np. fryzjer, jest jedna ogólna ławka, zajęta, więc stoję podparta o ścianę i czekam. Panie w gabinecie sobie rozmawiają, ja rozmyślałam ile to może potrwać, zastanawiałam się jak długo dam radę tak stać, zastanawiałam się dlaczego nie ma ławek typowo dla gabinetu, jakiejś poczekalni.. Zastanawiam się też, czy może jednak nie zapukać - w końcu jestem umówiona (nigdy się nigdzie nie umawiałam, nie wiem, jak to wygląda) i moje rozmyślenia przerywa podniesiony ton pani kosmetolog:
- Ale się dziś oburzyłam, wie pani jaka młodzież jest w dzisiejszych czasach bezczelna?!
- Jak to? - pyta klientka.
- Miałam dziś klientkę, na za pięć dziesiąta. Chwilę po niej weszła jakaś młoda kobieta, chciała brwi, widziała, że mam klientkę. No i mówi do klientki, że ona tylko na brwi, że by było szybciej, a klientka żeby poczekała.. Tak się wkurzyłam, powiedziałam tej dziewczynie, że absolutnie! No wie pani co, te młode osoby mają czasu dużo, a wszystko by chciały, żeby było pod ich nos. Na godzinę taką jaką chcą, tam gdzie chcą, wszystko wedle życzenia. Ja też muszę iść do kosmetyczki, do fryzjera, do lekarza.. A nie tylko usługiwać! Mnie się nikt nie pyta, czy ja mam czas! Ostatnio inna dziewczyna na 16 (gabinet do 18.30) chciała tipsy, bo niby prace dopiero kończy, no wie pani co.. Trzeba znaleźć jakieś rozgraniczenie przecież! Mnie się naprawdę nikt nie pyta, kiedy mi pasuje przyjść, ja sama muszę wszystko rozgraniczać!

Aż się poślizgnęłam z wrażenia. Jeszcze parę minut tak stałam i zastanawiałam się, czy to nie przesłuchy czasem, no bo jak... O co chodzi? W końcu trochę oprzytomniałam i wyszłam stamtąd, nie mogąc zrozumieć co się stało i o co babie chodzi. Gabinet ma do osiemnastej, ja byłam o 10, zapisy nie są obowiązkowe, nie nalegałam na wizytę, gdy mówiła o lekarzu, nie skomentowałam propozycji klientki na wpuszczenie mnie przed kolejkę, a tym bardziej na to nie nalegałam. Ona mi łachę robi, że mnie zapisała W GODZINACH OTWARCIA SALONU?!
Chodzę ze szczęką na ziemi od tej pory.
Żałuję, że tam nie weszłam mówiąc, co myślę.
No i że nie ma innej "kameralnej kosmetyczki", do której mogłabym pójść.

uslugi

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 205 (253)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…