Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77966

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję jako grafik w sporej firmie. Na pracę, szefa, firmę czy wypłatę ogólnie narzekać nie mogę. Jednak podejście załogi i szefostwa do niektórych rzeczy mnie denerwuje. Rzeczy związanych z moją pracą.

Jestem pierwszym grafikiem w firmie od początku jej istnienia. Wcześniej "grafiką" zajmowała się pani Zosia czy inny pan Roman, tworząc majstersztyki w Wordzie czy Paincie. Z tego względu dość trudno jest wyplenić pewne przyzwyczajenia i hmm... brak gustu? Ale na tym polega też moja praca. Nie, jaskrawożółty napis nie będzie dobrze wyglądał na zielonym tle. Nie, logo nie powinno przypominać pierwszego z brzegu WordArta. Tłumaczę, pokazuję, staram się delikatnie zabić niektóre pomysły rodem z późnych lat 90. Szlag mnie jednak trafia, gdy ktoś nie szanuje mojej pracy.

Jeden z działów firmy zajmuje się sprzedażą pewnego rodzaju urządzeń. Niedawno pojawiła się nowinka, sprzęt istny cud, tysiąc pińćset funkcji. Kierownik działu potrzebuje ulotek, plakatów i innych szpargałów reklamujących nowe cudeńko. Zabieram się do pracy. Udało mi się skończyć dość szybko, mimo wielu komentarzy w stylu "a może ta kropka 0.9 milimetra w lewo" i "ten żółty trochę jaśniejszy, ale jednocześnie trochę ciemniejszy i w ogóle może bardziej wpadający w kolor moczu mojego wujka Zdziśka".

Projekt wysłany do drukarni. Tutaj ważna uwaga: zlecaniem druku z niewiadomych dla mnie względów zajmuje się Kolega (K), nie ja. Kolega kompletnie zielony w sprawach grafiki i poligrafii. Do tej pory nie było problemu, ja robiłam projekt, on tak naprawdę był tylko pośrednikiem.

Ze względu na ten mały szkopuł nie wiem, do jakiej drukarni zostają zlecone druki.

Sytuacja właściwa:

Od wysłania projektu mijają 2 miesiące. Podpytuję Kolegi czy mogę wreszcie zobaczyć ulotki, plakaty i broszury, bo jestem ciekawa jak wyszło, a nikt mi ich jeszcze nie pokazał. Kolega na to, że "noo... eee, nie ma jeszcze". Myślałam, że robi sobie ze mnie jaja. Dwa miesiące na druk prostych ulotek (niecałe 2000 sztuk), kilku plakatów i 100szt. 4 stronicowej broszury. Jakaś kpina.

Kolega dzwoni do drukarni. Okazuje się, że już, teraz, zaraz wysyłają! Wszystko gotowe, jutro będzie u państwa.

Zamówienie przychodzi następnego dnia. Otwieram pudło i mam ochotę kogoś zabić.

Plakaty i ulotki skopane kompletnie. Zacieki z farby, plamy, przebicia świadczące o tym, że ktoś poskładał ulotki na kupę zanim wyschły. Na plakacie dodatkowo widoczne nierówne linie cięcia i biały margines. Na wszystkich broszurach jasny, podłużny pas co może świadczyć o awarii maszyny lub skopanym wałku. Ewidentna wina drukarni. Robi mi się gorąco, chwytam za telefon żeby opieprzyć śmiechu wartą drukarnię i złożyć reklamację. Powstrzymuje mnie (K).

(K) Oj tam, oj tam. Trochę są poplamione, ale nie jest źle.
(Ja) Ty chyba żartujesz?
(K) A kto to zauważy? Jest trochę skopane, ale za taką kasę to i tak super.

Myślałam, że dostanę wylewu. Zapytałam o tę kasę. Cena wysoka, biorąc pod uwagę "jakość" wykonania, to po prostu ździerstwo.
Krocie za spartaczoną pracę, która zajęła 2 miesiące.

Miałam nadzieję, że szef ma trochę więcej oleju w głowie i złoży reklamację. O ja naiwna.

Skończyło się na poinformowaniu drukarni o "malutkim błędzie" i wywalczenie rabatu na kolejne zamówienia.

Nie wiem, kto jest bardziej piekielny. Drukarnia, która wypuszcza taki szajs i jest niepoważna. Każda nieco ogarnięta osoba powiadomiłaby klienta, że "coś nie pykło", wydrukowała wszystko jeszcze raz na swój koszt i udzieliła rabatu na kolejne zlecenia po czym modliła się, żeby klient nie zrobił im rozpierdzielu i nie wysmarował opinii w internecie.

Z drugiej strony mamy szefa. Człowiek inteligentny, wykształcony. A tu zachowuje się jak typowy Janusz Biznesu - "chu** ale chociaż tanio, hehe".

Czuję się po prostu oszukana i kompletnie zignorowana. I przykro mi, że nie docenia się mojej pracy i ją niszczy.

drukarnia

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (222)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…