Tydzień temu chciałam zmienić opony zimowe na letnie, a ponieważ szwagier nie miał czasu, podjechałam do mechanika.
Wjechałam na podnośnik. Panowie chcieli odkręcać śruby, a ja kobitka im mówię, że trzeba podnieść auto ,bo posiada zawieszenie pneumatyczne i wymiana musi się odbywać na podniesionym zawieszeniu. Popatrzyli na mnie jak na wariatkę, ale jeden z panów stwierdził, że toto posiada guzik do podnoszenia. Dalsza wymiana poszła bez zgrzytów. ale gdzie piekielność, zapytacie?
Po wyjeździe z podnośnika opuściłam zawieszenie w aucie (citroen c5) i wyjechałam ze stacji. Nie dało się jechać autem, coś z tyłu tarło o opony i strach jechać. Wróciłam na stację. Kierownik przejechał po placu i stwierdził, że coś trze o felgi, ja zauważyłam, że tył auta się nie opuścił. Padł czujnik od pneumatycznego zawieszenia. Mechanicy od siedmiu boleści debatowali godzinę gdzie jest czujnik i jak opuścić auto. W końcu udało im się.
Wściekła przyjechałam do domu. Podczas jazdy przez 4 dni stwierdziłam, że coś mi koła przyblokowuje i nie ma mocy. Poprosiłam szwagra aby zobaczył, co jest nie tak. Ano koła pozamieniane, tył na przód a jakby było tego mało, to tylne felgi tarły o śruby od klocków hamulcowych. Konkluzja, jazda groziła kalectwem, bo śruby były tak obrobione, że w każdej chwili mogły odpaść, w efekcie czego brak całkowity hamulców.
Panom mechanikom ob siedmiu boleści dziękuję. Nigdy więcej w tej stacji nie pojawię się.
Wjechałam na podnośnik. Panowie chcieli odkręcać śruby, a ja kobitka im mówię, że trzeba podnieść auto ,bo posiada zawieszenie pneumatyczne i wymiana musi się odbywać na podniesionym zawieszeniu. Popatrzyli na mnie jak na wariatkę, ale jeden z panów stwierdził, że toto posiada guzik do podnoszenia. Dalsza wymiana poszła bez zgrzytów. ale gdzie piekielność, zapytacie?
Po wyjeździe z podnośnika opuściłam zawieszenie w aucie (citroen c5) i wyjechałam ze stacji. Nie dało się jechać autem, coś z tyłu tarło o opony i strach jechać. Wróciłam na stację. Kierownik przejechał po placu i stwierdził, że coś trze o felgi, ja zauważyłam, że tył auta się nie opuścił. Padł czujnik od pneumatycznego zawieszenia. Mechanicy od siedmiu boleści debatowali godzinę gdzie jest czujnik i jak opuścić auto. W końcu udało im się.
Wściekła przyjechałam do domu. Podczas jazdy przez 4 dni stwierdziłam, że coś mi koła przyblokowuje i nie ma mocy. Poprosiłam szwagra aby zobaczył, co jest nie tak. Ano koła pozamieniane, tył na przód a jakby było tego mało, to tylne felgi tarły o śruby od klocków hamulcowych. Konkluzja, jazda groziła kalectwem, bo śruby były tak obrobione, że w każdej chwili mogły odpaść, w efekcie czego brak całkowity hamulców.
Panom mechanikom ob siedmiu boleści dziękuję. Nigdy więcej w tej stacji nie pojawię się.
miechów
Ocena:
186
(240)
Komentarze