Znowu sobie lecę Ryanairem do Polski.
Lot pełny, ścisk, dzieci piszczą. Przede mną jakieś dziecię zamiast siedzieć to zdecydowało się skakać, marudzić i płakać (tak ze smarkami po brodę) przodem do mnie. Matka nie reaguje. Pasażer siedzący obok mnie też już jest zirytowany.
Po jakiejś pół godzinie wzdychania i przewracania oczami, dzióbnęłam matkę palcem miedzy siedzeniami i poprosiłam o posadzenie dziecka, bo przeszkadza. Foch! Marcinku, usiądź, BO PANI WRAŻLIWEJ TAK BARDZO PRZESZKADZASZ!! Plus spojrzenia dookoła szukające aprobaty wśród innych pasażerów. W sumie to się nie doczekała.
Podziałało to na ok. minutę i Marcinek już był z powrotem nade mną z wiszącym gilem i różnymi odgłosami. Stwierdziłam, że oleję i z głupią kobietą się w dyskusję wdawać nie będę. Włączyłam laptopa, założyłam słuchawki i zaczęłam sobie jakieś pracownicze dokumenty przeglądać.
Za ok. 30 sekund na klawiaturze ląduje mi ośliniony, wymemłany i klejący lizak, który podniosłam z obrzydzeniem dwoma palcami i z premedytacja i z okrzykiem 'fuuuu, zabieraj to' rzuciłam przez siedzenie... matce we włosy. Bujne i kręcone. Kobieta zaczęła na mnie krzyczeć, dzieciak się rozpłakał, hałas się zrobił i... w tym momencie chciałam podziękować wszystkim sąsiadom-pasażerom każącym się jej zamknąć, uspokoić bachora, i w końcu wytrzeć mu te brudne gile, bo się ludziom niedobrze robi.
I tak naprawdę 'te brudne gile' ją w końcu zamknęły, dzieciak przypięty na dobre do fotela z lekką histerią przez resztę lotu, laptop wymyty i nawet kanapkę zjadłam jak już te smarki nade mną nie wisiały. Ludzie, skąd się biorą takie 'matki'?
Lot pełny, ścisk, dzieci piszczą. Przede mną jakieś dziecię zamiast siedzieć to zdecydowało się skakać, marudzić i płakać (tak ze smarkami po brodę) przodem do mnie. Matka nie reaguje. Pasażer siedzący obok mnie też już jest zirytowany.
Po jakiejś pół godzinie wzdychania i przewracania oczami, dzióbnęłam matkę palcem miedzy siedzeniami i poprosiłam o posadzenie dziecka, bo przeszkadza. Foch! Marcinku, usiądź, BO PANI WRAŻLIWEJ TAK BARDZO PRZESZKADZASZ!! Plus spojrzenia dookoła szukające aprobaty wśród innych pasażerów. W sumie to się nie doczekała.
Podziałało to na ok. minutę i Marcinek już był z powrotem nade mną z wiszącym gilem i różnymi odgłosami. Stwierdziłam, że oleję i z głupią kobietą się w dyskusję wdawać nie będę. Włączyłam laptopa, założyłam słuchawki i zaczęłam sobie jakieś pracownicze dokumenty przeglądać.
Za ok. 30 sekund na klawiaturze ląduje mi ośliniony, wymemłany i klejący lizak, który podniosłam z obrzydzeniem dwoma palcami i z premedytacja i z okrzykiem 'fuuuu, zabieraj to' rzuciłam przez siedzenie... matce we włosy. Bujne i kręcone. Kobieta zaczęła na mnie krzyczeć, dzieciak się rozpłakał, hałas się zrobił i... w tym momencie chciałam podziękować wszystkim sąsiadom-pasażerom każącym się jej zamknąć, uspokoić bachora, i w końcu wytrzeć mu te brudne gile, bo się ludziom niedobrze robi.
I tak naprawdę 'te brudne gile' ją w końcu zamknęły, dzieciak przypięty na dobre do fotela z lekką histerią przez resztę lotu, laptop wymyty i nawet kanapkę zjadłam jak już te smarki nade mną nie wisiały. Ludzie, skąd się biorą takie 'matki'?
samolot
Ocena:
282
(300)
Komentarze