W pewnym polskim mieście, miesiąc po oddaniu nowego dworca kolejowego do użytku, zamknęli linię kolejową przebiegającą przez rzeczone miasto - w celach remontowych. Zdarza się, ale jakoś się trzeba tam dostać bez prawa jazdy.
Z miasta, w którym mieszkam, nie jest to problemem. A miasta, z którego miałam wyjechać, nie znam. Przeszukałam Internet w poszukiwaniu środków transportu.
Najbardziej przypadł mi do gustu BlaBlaCar. Sympatyczny pan od razu po rezerwacji odebrał SMS-a, zapytałam, gdzie konkretnie mam na niego czekać (centrum handlowe podane przez niego jest spore, ma parę parkingów).
Podał, znalazłam miejsce, zameldowałam się drogą SMS-ową: "dzień dobry, już jestem, czekam na dalsze instrukcje". Otrzymałam odpowiedź, że pan jeszcze w drodze.
W międzyczasie się rozpadało i to dosyć masakrycznie: stałam pod dachem, a i tak mnie oblało. Zziębnięta czekam więc. Dziesięć minut, dwadzieścia, czterdzieści.
SMS: "Wszystko w porządku?"
Brak odpowiedzi.
Dzwonię.
"Aaa, bo pani w sumie nie dzwoniła, a mnie się telefon zawiesił, więc myślałem, że się pani rozmyśliła, a teraz jestem za daleko."
W międzyczasie uciekły mi już wszystkie sensowne autobusy. Pozostało mi tylko pójść do sąsiedniego baru i się upić z rozpaczy.
Tytułem wyjaśnienia, nie dzwoniłam, ponieważ jestem osobą niedosłyszącą i po prostu mam problem ze zrozumieniem rozmów telefonicznych - rozumiem piąte przez dziesiąte, więc wygodniej mi się posługiwać komunikacją tekstową.
A skoro nawiązałam kontakt SMS-owy, to myślałam, że wszystko OK i nie muszę dodatkowo wyjaśniać sprawy.
Z miasta, w którym mieszkam, nie jest to problemem. A miasta, z którego miałam wyjechać, nie znam. Przeszukałam Internet w poszukiwaniu środków transportu.
Najbardziej przypadł mi do gustu BlaBlaCar. Sympatyczny pan od razu po rezerwacji odebrał SMS-a, zapytałam, gdzie konkretnie mam na niego czekać (centrum handlowe podane przez niego jest spore, ma parę parkingów).
Podał, znalazłam miejsce, zameldowałam się drogą SMS-ową: "dzień dobry, już jestem, czekam na dalsze instrukcje". Otrzymałam odpowiedź, że pan jeszcze w drodze.
W międzyczasie się rozpadało i to dosyć masakrycznie: stałam pod dachem, a i tak mnie oblało. Zziębnięta czekam więc. Dziesięć minut, dwadzieścia, czterdzieści.
SMS: "Wszystko w porządku?"
Brak odpowiedzi.
Dzwonię.
"Aaa, bo pani w sumie nie dzwoniła, a mnie się telefon zawiesił, więc myślałem, że się pani rozmyśliła, a teraz jestem za daleko."
W międzyczasie uciekły mi już wszystkie sensowne autobusy. Pozostało mi tylko pójść do sąsiedniego baru i się upić z rozpaczy.
Tytułem wyjaśnienia, nie dzwoniłam, ponieważ jestem osobą niedosłyszącą i po prostu mam problem ze zrozumieniem rozmów telefonicznych - rozumiem piąte przez dziesiąte, więc wygodniej mi się posługiwać komunikacją tekstową.
A skoro nawiązałam kontakt SMS-owy, to myślałam, że wszystko OK i nie muszę dodatkowo wyjaśniać sprawy.
blablacar
Ocena:
198
(204)
Komentarze