Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79659

przez ~Wangler ·
| Do ulubionych
Miałem kiedyś nieprzyjemność pracy u jednego z przewoźników kolejowych i zajmowałem się różnorakimi roszczeniami pasażerów (praca z papierem, rzadko kontakt telefoniczny np. w celu potwierdzenia adresu korespondencyjnego). W większości przypadków „piekielnym” okazywała się niewiedza i ogólny brak umiejętności czytania ze zrozumieniem.

Generalnie większość pretensji ze strony podróżnych wynikała albo z nieznajomości regulaminu, albo z nieznajomości podstaw prawa. Tę drugą kwestię pogłębiał fakt, że od jakichś dwóch/trzech lat pojawiają się w telewizji i Internecie 30 sekundowe spoty „poprawiające świadomość prawną społeczeństwa”, w 99% skierowane do konsumentów (ważne słowo) i ich praw wynikających z umowy kupna-sprzedaży (jeszcze ważniejsze), między innymi zwrotu w Internecie - z tym wiąże się wiele piekielnych historii, może kiedyś je tu opiszę…

Wracając do piekielnej historii - daaawno temu istny „Szau-Pau” wywołało pojawienie się polskiego Shinkansena, TGV na miarę naszych możliwości. Generalnie pociąg kategorii Premium, z założenia miał być czymś prestiżowym, wysoki standard, prędkość itp.

Z różnych powodów (między innymi średniej prędkości "przelotowej", obostrzenia producenta) składy są objęte obowiązkową rezerwacją miejsc – w teorii pociąg nie posiada miejsc stojących – o czym przypomina specjalny komunikat idący z głośników dworca.

Reklamacji typu „ale ja nie wiedziałam/em…” było na początku setki, a przewoźnik ładnie się obłowił, gdyż za „wsiadkę” bez biletu płaciło się przejazd (ok. 150 zł) i dodatkowo karę (początkowo chyba 650 zł).

Jedna z reklamacji była rozczulająca, a ja opis roszczenia zapamiętałem tak:

Pani przyszła na dworzec w celu szybkiego dostania się do miejscowości X na ważne spotkanie. ŁASKAWIE dała więc szansę PRZEWOŹNIKOWI kolejowemu, chociaż oczywiście NIE CHCIAŁA JECHAĆ PeKaPem. Co prawda planowała podróżować zwykłym ekspresem, ale wtedy na peron majestatycznie wtoczył się on, (niemal) cały na srebrno, zapowiedziany przez megafony, z automatycznymi drzwiami, klimatyzacją i osobnym wagonem barowym!

Zachęcona reklamą w TV postanowiła DAĆ MU SZANSĘ. I, niewiele myśląc (dosłownie), wsiadła prosto z peronu do srebrnej karocy. Jakież zdziwienie wywołał u niej fakt, że konduktor zażądał od niej biletu, a po tym jak usłyszał, że pani takowego nie ma – poprosił o 150 zł za bilet oraz 650 zł kary za jazdę bez biletu.

No granda i skandal! Skąd miała wiedzieć? Z informacji na stronie internetowej? Z ostrzeżeń w dziennikach telewizyjnych? Może z komunikatu dla podróżnych wydawanego przez megafon? Bo na pewno nie z regulaminu przyklejonego na drzwiach pociągu…

W każdym razie, pani była wybitnie zdziwiona, gdy wytłumaczyliśmy jej, że konduktor wcale jej NIE OKRADŁ/OSZUKAŁ oraz że otrzymała dwukrotnie odpowiedź negatywną na jej ŻĄDANIE zwrotu kary!

Jednakże pani postanowiła walczyć o sprawiedliwość telefonicznie, najpierw groźbą – standardowe "oddawanie sprawy do" telewizji, sądów i Koziołka Matołka i Świętego Mikołaja – później… groźbą!

Zwyzywała wszystkich w spółce od złodziei i obiecała (na szczęście!) nigdy więcej nie korzystać z usług przewoźników kolejowych – zaznaczając, że „ona tak tego nie zostawi”.

Chyba zostawiła, bo na wezwanie do sądu czekam do tej pory…

pkp

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 146 (164)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…