Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80217

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Niezbędne w tej historii wydaje mi się małe wprowadzenie.

Sąsiad to człowiek, który zawsze interpretuje wszystko na swoją korzyść. Kilka przykładów:

1. Gdy obcy kot przechodził przez jego podwórko to go złapał, następnie założył mu dwa drewna na ogon i obwiązał to drutem. Puścił tak zwierzaka żeby się gdzieś zamęczył. Mało tego – śmiał się ze swojego czynu i był przekonany, że miał do tego prawo, bo kociak wkroczył na jego teren. Kota uratowała moja mama, która była świadkiem całej sytuacji. I choć zwierzak nie był nasz, nie miała serca zostawić przestraszonego kota bez pomocy.
Nasz pies raz uciekł w nocy z podwórka. Wrócił poobijany, kulawy i zakrwawiony. Nikt sąsiada tym razem za rękę nie złapał, ale tylko on w okolicy wykazuje takie miłosierne podejście do zwierząt. Dla kontrastu - jego psy kilka razy w tygodniu chodzą w nocy po naszym podwórku i sąsiad uważa, że mają do tego prawo i im tego nie zabroni. A jak nam przeszkadza to pozatykajmy sobie wszelakie dziury i zakopujmy dołki, które robią pod płotem.

2. Sąsiadowi zepsuje się maszyna? Przyjdzie do taty żeby tata rzucał wszystko i biegł do niego. W końcu jemu trzeba pomóc! Mój tata jak to on, rzuci wszystko i pójdzie, ale o tym za chwile. Dla kontrastu – mojemu tacie zepsuje się maszyna? Stanie za płotem i szyderczo się śmieje.

3. Wiecznie opowiada niestworzone historie. Słynna opowieść jakoby mama w niedziele zamordowała ich dwie kury (moja mama żadnych kur nie dotknęła, ale jak się bronić przed takimi historiami, jak sąsiad opowiada takie kalumnie na lewo i prawo w przeświadczeniu, że im więcej razy powtórzy tym więcej osób uwierzy?). A to wodę mu wylewamy na podwórko i mu lodowisko w zimie robimy... No cuda kwiatki.

4. Sąsiad wymyślił sobie, że samochód przyjeżdżający po mleko robi mu błoto na podwórku, więc niech tata zrobi bramę na granicy działek, żeby ten samochód jechał przez nasze podwórko, następnie przez tę bramę zabierał mu mleko i wracał znów przez nasze podwórko. U niego będzie czysto, a my no nie wiem chyba dobry uczynek spełnimy. Tata już gotowy był bramę robić, ale o projekcie dowiedziała się mama. Sąsiada przepędziła, tacie do rozumu przemówiła, że to czyste szaleństwo dewastować nasze podwórko, inwestować w niepotrzebny przejazd dla niezrównoważonego sąsiada.
Myślę, że o sąsiedzie wystarczy.

Mój tata to z kolei człowiek, który każdemu pomaga, z nikim nie zadziera, zawsze machnie ręką „bo nie warto się kłócić”. Nie zwróci uwagi choćby ktoś go okradł, zepsuł mu sprzęt, obraził, nie dotrzymał obietnicy itp. Wiele osób uważa go za dobrego i pracowitego człowieka, ale wielu znajdzie sposób na wykorzystanie go.

Teraz historia właściwa.
Sąsiad ma budynek gospodarczy (tzw. obora) postawiony wzdłuż granicy działek. Budynek stoi około pół metra od granicy, mimo iż posiada dwuspadowy dach (ponoć nasz dziadek się zgodził, ale czy to prawda, czy po prostu sąsiad postawił budynek jak chciał, a nikt nie protestował w imię słynnego „nie wypada” naprawdę nie wiem). Na granicy stoi płot, a za tym płotem po naszej stronie są posadzone drzewka. Bynajmniej nie okazy przypominające imponujący Dąb Bartek, a raczej biedne drzewka coraz bardziej wyglądające jak patyczki do uszu. A to za sprawą sąsiada, któremu drzewa przeszkadzają.

W dniu dzisiejszym, w godzinach popołudniowych, wraz z synem wzięli drabinę, przystawili ją nad płotem, wleźli na nią z piłą i obcięli gałęzie. Bo im przeszkadzają, bo dach niszczą, bo im się nie podoba. Ale jak zauważyłam obcinają nawet te gałęzie, które nie rosną w stronę ich działki. Ba! Nie przystrzygli gałązek, które były nad ich ziemią, ale i wszystko, co po naszej stronie. Wszystko to rozrzucili pod płotem, pozostawiając burdel niczym po przejściu nawałnicy, a gałęzi jest niemało. Gdybym była właścicielem działki, po prostu zawiadomiłabym policję (wtargnięcie, samowola). Ale właścicielem jest tata, a tata zatargu nie chciał wszczynać. Jedyne, co zrobiłam to wzięłam aparat i udokumentowałam ową wycinkę. Ze zdjęciami się nie kryłam, robiłam je z bliska. Syn sąsiada się oburzył i mi groził, sąsiad też ewidentnie zniesmaczony moim zuchwalstwem powiedział, że jeszcze dach powinnam mu remontować.

Uprzedzając pytania, sąsiad nie przyszedł i nie powiedział, że mu gałęzie przeszkadzają, nie dając nam tym samym szansy żebyśmy zrobili to bez inwazyjnego niszczenia drzew. Co więcej jego drzewa rosną nad naszą działką, ale biada temu, kto ośmieli się je dotknąć. A nawet gdyby gałąź sama się z jego drzewa ułamała podczas wiatru i ktoś by ją do niego przerzucił dostałby opieprz życia (kiedyś moja mama tego doświadczyła), bo nikt mu nie będzie śmiecił. Czyli on może ogołocić nasze drzewa, my jego nie. On gałęzie może nam przerzucić, my do niego nie. A! Dodam jeszcze, że sąsiad obciął gałęzie z zielonymi liśćmi, co utrudnia zrobienie z nimi porządku. Moim zdaniem tata powinien reagować, bo takie zezwalanie na wszystko może doprowadzić do coraz większych samowolek. Na szczęście moja mama ma już dość i chce to zgłosić. Szykuje się wojna domowa.

polska wieś

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 142 (192)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…